DZIEŃ, W KTÓRYM PĘKŁO NIEBO

… ludzie w zielonych fartuchach, stali nad nim kilka godzin, chyba od drugiej albo trzeciej nad ranem. Ruch, pośpiech, rozmowy, zamieniali się miejscami. Niektórzy zdejmowali zakrwawione rękawice, zaraz ktoś tych znikających zastępował, w czystych rękawicach. Po jakimś czasie zmieniła się perspektywa, z jakiej patrzył na tych zielonych ludków w przyłbicach, maskach, czepkach, szczelnie zakrytych, tylko oczy, oczy było widać… ruchome, biegające na lewo lub prawo, na wprost, ale nigdy w jego oczy, w moje oczy. Nikt nie zagląda w moje oczy, ale stoją nade mną i … zmieniła się perspektywa, najpierw widziałem ich jakby od dołu, pochylali się nade mną, później horyzont się obniżył, to ja zobaczyłem ich z góry. W blasku światła, zimnego niebieskawo zielonego, pochylali się nad kimś w dole, ale to nie byłem ja… z radia płynęła muzyka, poznałem… How many times must the cannon balls fly/ Before they’re forever banned? – Przez ile lat będzie kanion trwał, / Nim w końcu rozkruszy go czas? Piosenka została napisana w 1962 roku i wydana na albumie The Freewheelin’ Bob Dylan w maju 1963

Przez ile dróg musi przejść każdy z nas, By mógł człowiekiem się stać?
Przez ile mórz lecieć ma biały ptak,
Nim w końcu opadnie na piach?
Przez ile lat będzie kanion ten trwał,
Nim w końcu rozkruszy go czas?

Odpowie ci wiatr wiejący przez świat, Odpowie ci, bracie, tylko wiatr
Przez ile lat będzie trwał góry szczyt,
Nim deszcz go na mórz zniesie dno?
Przez ile ksiąg pisze się ludzki byt,
Nim mądrość wypisze w nim ktoś?
Przez ile lat nie odważy się nikt
Zawołać, że czas zmienić świat?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat, Odpowie ci, bracie, tylko wiatr

Przez ile lat ludzie giąć będą kark,
Nie wiedząc, że niebo jest tuż?
Przez ile łez, ile bólu i skarg
Przejść trzeba i przeszło się już?
Jak blisko śmierć musi przejść obok nas, By człowiek zrozumiał swój los?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat, Odpowie ci, bracie, tylko wiatr
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat,
I ty swą odpowiedź rzuć na wiatr

…, gdy muzyka ucichła nastąpiły wiadomości, ktoś pogłośnił dźwięk. …korona wirus nie ustępuje, ale zwolnił w działaniu. Spiker podawał liczby, na koniec, powiedział znacząco, umarło kolejne cztery osoby… Zaraz…

– zaraz, zaraz, co to znaczy? Kolejne cztery osoby, ja nie chcę być kolejny, nie życzę sobie, aby ktoś mówił o mnie „kolejny” … ci ludzie mają nazwiska, mają imiona… proszę wymieniać ich z imienia, jeżeli już z powodu RODO nie można po nazwisku.

– to ja Piotruś, mam na imię Piotruś… hallo, hallo… nikt nie zareagował. Rozpoczął się ruch, zielone stworki odeszły od stołu,

Zrobiło się cicho, z góry widziałem tego tam w dole…, raptem zrobiło się ciemno, zgasili światło i poszli… zostałem sam, w ciszy… to ja Piotruś…?  Ja wiem, o czym śpiewał Dylan, ja się mogę jeszcze przydać, nie zostawiajcie mnie, ja się przydam… Ludzieeee…

…posłuchajcie, Piosenka doczekała się polskiego tłumaczenia pt. „Odpowie ci wiatr”, jednak niewiele w nim pozostało oryginału. Zachowanie podobieństwa w brzmieniu wyrazów przy jednoczesnym usunięciu treści pacyfistycznych. (How many times must the cannon balls fly/ Before they’re forever banned?Przez ile lat będzie kanion trwał, / Nim w końcu rozkruszy go czas? w dosłownym tłumaczeniu – Ile razy muszą lecieć kule armatnie zanim na zawsze zostaną zakazane podobieństwo wyrazów kanion i cannon – armata. Słowo bannedzakazany brzmi natomiast jak onomatopeja) Użyte w tłumaczeniu, wyrafinowane słownictwo nie ma się nijak do prostego i bezpośredniego słownictwa w oryginale (How many years can some people exist/ Before they’re allowed to be free?Przez ile ksiąg pisze się ludzki byt, / Nim wolność w nim wpisze ktoś?). Blowin’ in the Wind mówi, pomimo liczby pojedynczej, o zachowaniu człowieka w jakiejś społeczności, natomiast Odpowie Ci wiatr, pomimo liczby mnogiej, traktuje o człowieku jako o autonomicznej jednostce nie wspominając o innych ludziach, a o świecie.

Nic, nie ma nic, ale pamiętam, że zasmakowałem w słowie fiksmatynta Okazuje się, że są aż trzy formy tego wyrazu, a słowo jest popularne wśród poznaniaków, szczególnie tych starszych. – Wyraz oznacza drobiazgi, różności. To też rzeczy, których nie potrafimy dokładnie nazwać. Zasmakowałem w różnych słowach, na Mazowszu, używamy słowa wiehaister, lubię słowo wieheister. Zupełnie jak fiksmatynta, różnie brzmią znaczą to samo… rzecz, której nie potrafimy nazwać.
Bardzo mi się podoba częstochowska „zrywka”, dość idiotycznie nazywana w Krakowie reklamówką, bo reklam na niej zwykle nie ma. Ogromnie śmieszy mnie „kanapka z obkładem”, którą można zjeść w Lesznie, no i szczebrzeskie „nawidziadło”. Ale moim ulubionym słowem są gnieźnieńskie „fiksmatynta”, czyli szpargały. Bo najbardziej lubię słowa, które nazywają coś, co trudno nazwać – mówi Michał Rusinek. Przyznam, że nie słyszałam nigdy o tym słowie, ale pomogła mi ekspertka od gwary poznańskiej prof. Anna Piotrowicz i już wiem, co oznacza fiksmatynta – mówiła w Trójce dr hab. Katarzyna Kłosińska. Zwracam uwagę na wielce interesujący fakt. W dobie pandemii, aby oderwać się od nieokreślonych myśli, ludzie znajdują znaczenia słów zapomnianych. Ja, który stoję w linii z innymi „kolejnymi”, choć ponoć już mnie nie ma, mogę podać kolejne słowo, – Chędożyć…!

….  coś świeciło intensywnym świdrującym blaskiem, mógł to poczuć przez skórę, otworzył oczy, ujrzał miłą twarz kobiety, pamiętał ją, miała zielone oczy, ale jeszcze maskę, przyłbicę, czepek na głowie, ale oczy pamięta…. Jestem w niebie? to jedyne, chyba durne, jakie mu przyszło do głowy pytanie… gdzie jestem? Lekarka wyprostowała się, wzięła go za przegub jedną ręką, drugą z zegarkiem podniosła do oczu… liczyła…

– puls ma pan dobry, gdzie by pan chciał być, skąd to pytanie…

– pani doktor, ale miałem sen.… śniło mi się… lekarka przerwała mu,

– długo pana ratowaliśmy wczoraj w nocy, zator w tętnicy, musieliśmy ciąć…

– wrócił pan z dalekiej podróży… życzę zdrowia, zajrzę jeszcze do pana na koniec dyżuru, odeszła …

– nie był więc to sen? Boże dzięki, dzięki za łaskę, że żyję…

Z ustawionego gdzieś przy oknie, które wychodziło na południową stronę, na panoramę lewobrzeżnej Warszawy, płynęły słowa piosenki… nucił pod nosem, … tekst … poczułem głód w żołądku, głód życia…

 

Za chwilę skończy się mój czas
Mam 3 sekundy, sekundy na odpowiedź
Ręce mi więdną, czuję strach
A moje nogi kołyszą się miarowo
W ustach czuję gorzki smak
Wstydu smak, tak dobrze go znam
Nie myślę już, bo karuzeli wir
Zawładnął teraz moją głową
Dławi mnie strach, strach

No co to będzie
W końcu tu o własne życie gram
Jeszcze raz, już zawsze i wszędzie
Ja będę czuł, ja będę czuł ten cholerny strach

W lustrze jest duch
Przy lustrze nas dwóch
Podnosi ręce
Nie zniosę tego więcej
I w lustro trach
Ja i mój strach

Podnoszę głowę i de ja vue
Widzę co zaraz, co zaraz tu się zdarzy
A ja nie zrobię znowu nic
Mam to wyryte, wyryte na twarzy
W ustach czuję cierpki smak

Porażki smak, całkiem nieźle go znam Wracam do siebie, choć nawet ja czuję się źle sam ze sobą
Tłamsi mnie strach, strach

No co to będzie
W końcu tu o własne życie gram
Jeszcze raz, już zawsze i wszędzie
Ja będę czuł, ja będę czuł ten cholerny strach

No co to będzie
W końcu tu o własne życie gram
Jeszcze raz, już zawsze i wszędzie
Ja będę czuł, ja będę czuł ten cholerny strach
No co to będzie
W końcu tu o własne życie gram
Jeszcze raz, już zawsze i wszędzie
Ja będę czuł, ja będę czuł ten cholerny strach

Źródło: Musixmatch

Autorzy utworu: Benedykt Otręba

https://www.dzem.com.pl/

Mamo, piszę do ciebie wiersz,
Może ostatni, na pewno pierwszy…
Jest głęboka, ciemna noc,
Siedzę w łóżku, a obok śpi ona
I tak spokojnie oddycha…
Dobiega mnie jakaś muzyka…
Nie, to tylko w mej głowie szum…
Siedzę i tonę i tonę we łzach.

Samotność, to taka straszna trwoga:
Ogarnia mnie, przenika mnie…
Wiesz, mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie…

Nie ma Boga, nie!

Spokojny jest tylko mój dom,
Gdzie Ty jesteś, a mnie tam nie ma, Gdzie nie wrócę już, chyba, chyba nie…

Mamo, bardzo cię kocham, kocham cię…
Myślałem, że ty skrzywdziłaś mnie,
Gdzie nie wrócę już, chyba, chyba nie…
Mamo, bardzo cię kocham, kocham cię…
Myślałem, że ty skrzywdziłaś mnie,
A to ja skrzywdziłem ciebie.
Szkoda, że tak późno pojąłem to,
Może tak późno to, to zrozumiałem,

Samotność, to taka straszna trwoga:
Ogarnia mnie, przenika mnie…
Wiesz, mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie ma, nie,
Nie ma Boga, nie!

Samotność, to taka straszna trwoga:
Ogarnia mnie, przenika mnie…
Wiesz, mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie ma, nie,
Nie ma Boga, nie!
Mamo proszę cię!
Mamo proszę cię!!!

Minęło 26 lat.  30 Lipca 1994, nie da się zapomnieć, właśnie umarł Rysiek Rydel.  Frontman zespołu Dżem, grupy genialnych artystów rockowych, która bardzo mocno odcisnęła swoje piętno w kulturze polskiego społeczeństwa. Zespół z tragiczną historią, mający w swoim repertuarze wizję końca świata i upadku człowieka również.

Słuchając, „Dzień, w którym pękło niebo”, widzimy Metaforę upadku ludzkości, jest zestawiona z biblijną historią o stworzeniu świata, którą można przenieść na grunt apokalipsy i kresu ludzkości.  Zacytujmy, „Powiedział Pan: Daję Wam ogień, podajcie sobie ręce; I żyjcie w zgodzie; Żyjcie w zgodzie z ptakami. Niech płoną serca i oczy Wasze niech Nigdy nie znają łez.” Ustanowienie porządku na świecie, proste zasady jak żyć, by nigdy nie zaznać łez. Można te słowa odnieść nie tylko do biblijnej wizji stworzenia świata, ale w ogóle do porządku w układzie, człowiek – natura… „I była miłość i była zgoda, Każdy był wolny, wolny był każdy ptak.” Coś jednak poszło nie tak. Spokój i porządek, pierwotnie idealne warunki do życia, zakłóciło nagle „niebo”. „Pewnego dnia pękło niebo; I lunął straszny deszcz.” Piękna przenośnia drastycznego zwrotu, którą możemy odnieść to do dowolnej sytuacji, gdzie ludzie przestraszeni, postawieni w sytuacji ekstremalnej uwalniają najgorsze instynkty.

 Dalej, „Wtedy krzyknął ktoś; I chłód ogarnął wszystkie serca; A w oczach pojawił się strach.”. „Ludzie podali sobie noże zamiast rąk; I upiekli ptaki. Czy jesteśmy zaprogramowani na samounicestwienie. Rydel pyta, czy to jedynie kwestia czasu, aż gatunek ludzki przestanie istnieć?  Kolejny utwór, kolejne proroctwo? „Jak Malowany Ptak”. Popatrzmy na ten utwór, z perspektywy upadającego świata. „Czy wiesz, jak ciężko jest Walczyć z każdym nowym dniem, Każdej nocy modlić się o bezpieczny, spokojny sen. Bez nadziei i bez szans spojrzeć w karty mówiąc pas.”

„Za oknem wrzeszczą ludzie, Szybę stłukł rzucony kamień. Czy wiesz, jak czuję się, Gdy w objęciach trzymam śmierć?”  „Koszmarna noc, już druga wstrętne wyro i koc. Tłamsi mnie coś, potworne sny Ten telewizor syczy jak wąż. Już nie mam sił, aby wyłączyć go, już nie mam sił.”

Mam przeczucie, że niebawem genialne teksty piosenek zespołu Ryszarda Rydla nabiorą nowego znaczenia. Tyle że przeciwnik nowy, no prawie nowy. Ludzkość nie raz już zmagała się z pandemiami… Gdyby procentowo porównać epidemią Hiszpanki, która to choroba zakaźna, stała się źródłem śmiercionośnej pandemii na początku XX wieku. Według różnych szacunków epidemia grypy hiszpanki doprowadziła do śmierci nawet 100 mln osób na całym świecie., to obecna pandemia COVID 19 może zabrać … aż strach pomyśleć, ale I czy można tę wiedzę odnieść w jakiś sposób do aktualnej epidemii korona wirusa?

Może słuszniej byłoby zaśpiewać za Wojciechem Młynarskim… zapewne przyłączyłby się do nas… i zanucił…

Dopóki zwykłe, proste słowa
nie wynaturzą się żałośnie,
póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nam nie rośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi w mowie Miłosza, mowie Skargi, przetrwamy…

Dopóki chętnych na cokoły
nie ma zbyt wielu kandydatów,
dopóki siada się do stołu,
by łamać chleb – nie postulaty,
dopóki z sobą rozmawiamy
z szacunkiem, ciepło, szczerze, miło a nie z bezmyślną, tępą siłą,
przetrwamy…

Uwierzmy, szarzy i zmęczeni,
że ten nasz trud nie wszystek minie, a gdy moc naszą dostrzeżemy tu – w naszym domu i rodzinie, dopóki obrus rozściełamy, choćby i było na nim biednie – tu dni świąteczne i powszednie przetrwamy…

A kiedy każdy z nas uwierzy
jak wielka siła za nim stoi,
nagle, pewnego dnia dostrzeże,
że mniej się boi, mniej się boi…
Ten swojski strach to kawal drania, lecz nim go całkiem pogonimy, sobie życzymy, wam życzymy –
przetrwania….

Artur Różański                                                        

Wybrane treści z Internetu oraz fragmenty artykułu „Heroina wycisnęła go jak szmatę”. Roberta Tekieli

Views: 0