Dwójki słuchałem, odkąd pamiętam. W salonie u dziadków stał radioodbiornik „Bolero 3281”. Było to kolejny radioodbiornik dziadków, Który najbardziej zapamiętałem.  Pierwszy radioodbiornik rodziców to „Polonez”. Dłuższy czas słuchałem na nim „Dwójki” i Programu 3 PR.

Dziadek i ojciec byli można rzec melomanami i fanami nowych technologii. Przed wybuchem II wojny światowej dziadek posiadał patefon i pokaźną liczbę płyt szelakowych. Tuż po wojnie mieliśmy jeszcze w naszym wielopokoleniowym domu szelaki oraz produkowane przejściowo na 78 obrotów winyle. Oczywiście zaraz na początku lat 50 w posiadaniu rodziny były pierwsze winyle długogrające na 33⅓ i 45 RPM.

Do dziś nie mogę ustalić w jaki sposób zniknął stary, przedwojenny patefon stojący na szafie w salonie dziadków. Choć mam co do tego pewne podejrzenia.

W tamtym okresie, szczególnie w latach wczesnych 50 w programie Drugim Polskiego Radia emitowano w dużej ilości muzykę klasyczną, często w postaci audycji edukacyjnych. Najbardziej irytowały mnie, nie wiem czemu nadawane wtedy głównie w PR 1 utwory orkiestry Feliksa Dzierżanowskiego. Może z tego powodu, że były tak często, do znudzenia emitowane.

Nie żyliśmy w wolnym kraju narzucono nam nie tylko sposób życia, ale też sposób myślenia.  W sferze kultury, sztuki za sprawą sowieckiej ideologii od 1949 roku mniej więcej do 1956 panował tzw. socrealizm, czyli twórczość, której zadaniem było głoszenie wyższości ideologii komunistycznej. W utworach muzycznych oraz innych przejawach twórczości artystycznej poruszano głównie tematy związane z trudem robotnika i chłopa. Z założenia twórczość artystyczna skoncentrowana miała być na sławieniu idei socjalizmu i budowaniu w tym duchu świadomości społeczeństwa. Na antenie Polskiego Radia, czy to „Jedynki” czy „Dwójki” odtwarzano głównie muzykę polską lub radziecką.

Po śmierci Stalina w 1953 roku zaczęło dochodzić stopniowo do nieznacznej odwilży w kwestii powszechnej i rygorystycznej cenzury.

Na antenie radiowej, szczególnie w „Jedynce” pojawiały się utwory instrumentalne, wokalne i orkiestrowe wykonywane przez Orkiestrę Jerzego Haralda, Orkiestrę p/d Jerzego Gerta, Orkiestrę z Jerzym Milianem i Benem Hardym, Orkiestrę Rozgłośni Warszawskiej dyrygowanej najpierw przez Jana Cajmera, potem Kazimierza Turewicza i wreszcie Edwarda Czernego. Orkiestrom towarzyszyły tacy soliści jak Natasza Zylska, Janusz Gniadkowski, Maria Koterbska, Marta Mirska, Sława Przybylska, Ludmiła Jakubczak, Fryderyka Elkana. W domu moich rodziców pełno było płyt a później pocztówek grających z utworami powyższych. Wspomnieć tu też należy o emitowaniu piosenek wykonywanych przez Stanisława Grzesiukia, ulubionego barda mojego dziadka.

Po dojściu do władzy Gomułki sytuacja zaczęła się zmieniać w Polsce, może nie na lepsze, ale doczekaliśmy się nieznacznego złagodzenia represji i cenzury na czym skorzystało też Polskie Radio. W programie Drugim PR zaczęły się coraz częściej pojawiać dzieła światowej muzyki klasycznej, jazz.

Jednak bieda była w Polsce aż piszczało. Dostęp do tzw. masowej kultury i mediów w postaci Polskiego Radia był ograniczony. Wiele wsi polskich, szczególnie na wschodnich obszarach pobawionych było elektryczności. Przeciętny obywatel kraju radził sobie jak mógł. Wieloletnie zacofanie w sferze kultury, powszechnie panujący w latach 1949-1956 socrealizm spowodował regres. Oczywiście w dużo lepszej sytuacji były duże ośrodki (miasta), czy miejscowości w centralne Polsce i na je zachodnich obszarach.

Pamiętam, że jeżdżąc na przełomie lat 50/60 z dziadkami do znajomych na wieś podlaską zabieraliśmy ze sobą radio „Szarotka” ze stertą baterii. Ponieważ wieś zelektryfikowana została dopiero w latach 60.

W tamtym okresie potrzeby przeciętnego Polaka (niewiele się w tej materii nie zmieniło) były bardzo przyziemne i nikt specjalnie nie zabiegał o zaspokojenie potrzeb w zakresie dóbr kulturalnych na tzw. wyższym poziomie. Choć z czasem w wielu środowiskach rodziła się ta potrzeba coraz silniej i trzeba było temu podołać.

Na szczęście żyło jeszcze przedwojenne pokolenie artystów, animatorów kultury, literatów, dziennikarzy i to właśnie oni zadbali o krzewienie kultury i sztuki przez duże „K”, szczególnie gdy socrealizm zaczął odchodzić do lamusa.

Gdy na „tronie” I sekretarza PZPR zasiadł Gierek sytuacja uległa nieznacznej poprawie, choć powszechnie nadal panująca cenzura i zamordyzm dawały o sobie znać.

Pragnę dodać, że w szkole podstawowej miałem świetną wychowawczynię, która kochała muzykę klasyczną. Przy każdej okazji słuchaliśmy na lekcjach, choć nie wszystkim było to w smak, muzykę klasyczną z płyt winylowych. Nasza wychowawczyni prowadziła też chór, w którym śpiewałem. Niestety nie wymigałem się od udziału w stworzonym przy szkole zespole tańca ludowego.

„Dwójka” niezmiennie starała się trzymać właściwy poziom swoich audycji. Nadawano coraz więcej muzyki klasycznej i jazzu. Na antenie Programu Drugiego powstawały świetne audycje radiowe popularyzujące muzykę klasyczną i jazz. Słynna „Trójka” przeżywała silny rozkwit. Na niej też z końcem lat 60 i początkiem 70 skoncentrowała się moja uwaga. W tym czasie słuchałem też dużo rocka, pop-u. W tamtych latach w Polsce i całym obozie socjalistycznym nie obowiązywały prawa autorskie. W „Trójce” pojawiały się audycje, w których nadawano w całości płyty uwielbianych muzyków rockowych. Z wypiekami na twarzy słuchało się audycji Marka Gaszyńskiego, Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, czy Tomka Beksińskiego. Na taśmach magnetofonowych (magnetofony szpulowe zmieniałem jak rękawiczki), potem kasetowych miałem nagrane dyskografie znanych i do dziś słuchanych grup rockowych i muzyki pop.

W latach 70 przeciętny Polak miał znacznie trudniejszy dostęp do dobrego sprzętu odtwarzającego niż mieszkańcy tzw. Europy Zachodniej, jak się wówczas mawiało. W latach 70 większość polskiej produkcji sprzętu audio była eksportowana do demoludów. Pamiętam te długie kolejki stojących za kolumnami Altus, amplitunerem Radmor, Kleopatrą, gramofonami itd. Stało się godzinami i nie zawsze była szansa, że cokolwiek się kupi. Zresztą ta sytuacja dotyczyła nie tylko tej gałęzi przemysłu. Aby kupić meble, pralkę czy lodówkę ludzi stali dniami i nocami. Aby kupić pierwszy regał do mieszkania staliśmy. Moim teściem kilka dni. Magnetowid i pierwszy polski telewizor kolorowy kupiłem podobnie.

Trzeba też dodać, że tylko dobrze sytuowani (m.in., posiadacze dolarów i bonów dolarowych) mogli pozwolić sobie na kupowanie sprzętu wysokiej klasy w sklepach Pewex, Baltona. Uprzywilejowani byli też w tej materii ci, którzy mieli rodzinę na zachodzie (za tzw. żelazną kurtyną).

Z czasem za oszczędności starałem się kupować lepsze urządzenia. Nawet udało mi się kupić niezły deck kasetowy Pioneera w Pewex-ie. Jednak przez długi okres bazowałem na rodzimej produkcji lub używanym sprzęcie sprowadzanym przez znajomych z zachodu.

W tamtych czasach, gdy dostęp do winyli ograniczał się głównie do wydań pochodzących z naszego kraju i krajów tzw. obozu socjalistycznego „Dwójka” i Program 3 były w pewnym sensie uzupełnieniem potrzeb z tym związanych.

Owszem w krajach RWPG tłoczono winyle w dużej ilości, w tym z nagraniami wspaniałych dzieł muzyki klasycznej czy jazzu. Nie zawsze jednak nagrania te były wysokiej jakości, choć zawierały muzykę klasyczną i jazz w wykonaniu świetnych solistów i orkiestr, pod batutą znakomitych dyrygentów.

Gdy dziś opowiadam o tamtych czasach młodym ludziom, którzy urodzili się w latach 90 XX w. lub później, odnoszę wrażenie, że nie dają wiary w to o czym mówię. Dla nich brzmi to jak czysta abstrakcja, powieść o żelaznym wilku. Pomijam już fakt, że młodzi Polacy w znacznej większości w małym stopniu interesują się nie tylko przedwojenną historią swojego kraju, ale też historią powojenną. Do chlubnych wyjątków należą ci, którzy chcą poznać nie tak znowu odległe fakty, interesują się kulturą, w tym dokonaniami w zakresie muzyki klasycznej czy jazzu.

Choć cieszy też to, że młodzi za namową rodziców czy dziadków słuchają rocka, pop-u, bluesa lat 50-70 ub. wieku.

W latach 80 – 90 XX wieku nieco mniej czasu poświęcałem na słuchanie „Dwójki”. Jej miejsce zastąpiły nagrania z winyli potem CD.

Dziś choć płyty winylowe i CD zajmują w moim życiu melomana ważne miejsce znowu od co najmniej 30 lat króluje „Dwójka”. Praktycznie słucham jej codziennie.

W swoim dotychczasowym życiu miałem wiele radioodbiorników, tunerów radiowych. Wiele z nich z powodu sytuacji finansowej zmuszony byłem sprzedać. Nie wyobrażam sobie jednak abym nie mógł słuchać muzyki emitowanej przez Program Drugi PR w inny sposób niż przez stare tunery produkowane w latach 70-90. Tym bardziej, że jakość z jaką nadaje swoje audycje „Dwójka” na falach UKF nie ma sobie równych a dobre tunery analogowe potrafią nadal zaskoczyć jakością z jaką odtwarzają muzykę.

Mojego wnuka staram się zainteresować muzyką klasyczną i jazzem. Zaskakuje mnie, że nie będąc przygotowanym do słuchania tego rodzaju muzyki, często trudnej w odbiorze dla dorosłych (30-40 latka), chłonie ją w sposób niewiarygodny. Jak bywa u mnie włączam mu nie tylko muzykę z winyla czy CD, słuchamy też „Dwójki”.
I to jest moje małe zwycięstwo.

Marek

Views: 6