Muzyka ludowa wiejska i miejska towarzyszyła mi od najwcześniejszych lat, od dziecka. Już w latach 50-60 ub. stulecia słuchałem audycji radiowych „Z Kolbergiem po kraju”, która w latach 70-80 była pośmiewiskiem i powodem do żartów. Wstydziliśmy się swoich korzeni?

Jako dziecko i potem młodzian dużo czasu spędzałem na Podlasiu i jego okolicach, na Podhalu i Kujawach. Poznawałem kulturę tamtych regionów, przy okazji swoich licznych wyjazdów, prywatnych, rodzinnych i służbowych.

Wiemy doskonale, że z zasobów bogatej twórczości ludowej czerpali od stuleci wielcy kompozytorzy, choćby Chopin, Bartok, Moniuszko, Szymanowski i wielu innych.

Właściwie twórcy tzw. muzyki klasycznej, poważnej nigdy nie zerwali więzi z muzyką ludową, korzystając z tej olbrzymiej spuścizny jaką zostawili nam przodkowie. Można byłoby przytaczać tutaj wiele nazwisk wielkich kompozytorów jak choćby Szymanowski, Prokofiew, Joaquin Rodrigo i wielu, wielu innych. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że muzyka ludowa była podwaliną, fundamentem dla muzyki dworskiej okresu średniowiecza. Wielu teoretyków muzyki uważa, że momentem, w którym pierwiastki muzyki ludowej zagościły w muzyce klasycznej jest wiek XVI, kiedy to w mniej „ambitnej”, bardziej popularnej muzyce dworskiej, tanecznej epoki renesansu, pojawiły się elementy muzyki ludowej i mieszczańskiej.

O wielkich korzystających z zasobów muzyki ludowej wyżej wspomniałem, jednak warto przytoczyć jeszcze kilka nazwisk, z obszaru naszego, czyli z ówczesnej Polski, mniej znanych i popularnych twórców okresu XVIII wieku, jak Marcin Mielczewski, Marcin Żebrowski, Adam Haczewski. Nie można też zapomnieć o wielkich mistrzach tworzących u schyłku XIX i na początku XX wieku, jak Jan Gall, Stanisław Niewiadomski, Piotr Maszyński, Eugeniusz Pankiewicz, Władysław Skierkowski, Ignacy Paderewski, Zygmunt Noskowski, czy o wcześniej wspominanym Karolu Szymanowskim. W XX wieku folklor ludowy zagościł można rzec na stałe w polskiej muzyce klasycznej, szczególnie w latach 20 i 30 ub. wieku. Do bardziej znanych kompozytorów, którzy korzystali z zasobów twórczości ludowej zaliczyć trzeba Ludomira Różyckiego, Michała Kondrackiego, Feliksa Rybickiego, Ludomira Rogowskiego czy Witolda Maliszewskiego.

Po II wojnie świtowej wśród kompozytorów korzystających z tradycji ludowej należy wymienić: Witolda Lutosławskiego Artura Malawskiego, Jana Maklakiewicza Tadeusza Szeligowskiego, Kazimierza Serockiego, Kazimierza Sikorskiego, Piotra Perkowskiego, Stanisława Wiechowicza, Witolda Rudzińskiego, Zygmunta Mycielskiego, Tomasza Kiesewettera, Jerzego Młodziejowskiego.

A czymże jest „pierwotny” jazz jak nie muzyką ludową. Przecież powstał na zrębach afroamerykańskiej muzyki ludowej. Oczywiście to co przed chwilą napisałem jest dużym skrótem. Na temat źródeł i pochodzenia jazzu powstało szereg opracowań, często bardzo szczegółowo analizujących genezę powstania tej muzyki.

Praktycznie rzecz biorąc w każdym współczesnym gatunku muzycznym przewijają się elementy muzyki ludowej. Czyż rock, pop, reagge i inne gatunki, które powstawały i ewoluowały w wieku XX nie zawierają elementów ludowych?

W Polsce lat 60-70 tzw. muzyka młodzieżowa, big beat z konieczności, po części, stała się nosicielem elementów muzyki ludowej. Nie trzeba chyba wymieniać popularnych wówczas grup muzycznych, które czerpały z dorobku twórców muzyki ludowej. Warto jednak wspomnieć o jednej z najbardziej popularnych jaką była grupa Skaldowie. W nurt ten wpisywali się Trubadurzy, nie mówiąc już o grupie skiflowej (nazywanej kuflową) jaką była NO TO CO. Z końcem XX wieku i na początku XXI wieku w muzyce popularnej nastąpił istny wysyp kapel grających muzykę popularną, która w mniejszym lub większym stopniu zawierała elementy folkloru ludowego, zarówno wiejskiego jak i miejskiego. Do najbardziej popularnych należały i nadal należą Zakopower Karpiela-Bułecki czy Golec uOrkiestra braci Golec. Byli to już w przeważającej części autentyczni górale grający muzykę pop lub rock z elementami muzyki góralskiej.
Należy też tu wspomnieć o kapeli ludowej, która mocno odcisnęła piętno na naszej współczesnej scenie muzycznej, która grając na tradycyjnych instrumentach łączy w swojej twórczości folklor góralski z nowoczesnymi aranżacjami i współczesnymi tekstami. Mam tu na myśli Trebunie – Tutki, muzykującą rodzinę z Białego Dunajca. Zespół brał udział w licznych festiwalach, koncertował w wielu krajach Europy, jak też poza naszym kontynentem: w Azji, Ameryce Północnej. Trebunie – Tutki współpracują z wieloma artystami prezentującymi różne gatunki muzyczne, m.in. z Twinkle Brothers – grupa z Jamajki, Ordo Sakhna – grupa z Kirgistanu, Andrew Cronshaw z Anglii, Adrianem Sherwoodem z Londynu a także z wieloma znanymi polskimi artystami, jak Krzysztof Ścierański, Włodzimierz Kiniorski.

A co działo się w naszym krajowym jazzie?

W Polsce latach 60-70-80 muzyka ludowa, za sprawą Zbigniewa Namysłowskiego wkradła się do jazzu. Pierwszą własną grupę Jazz Rockers założył w 1961 roku, w jej skład wchodzili m.in. Krzysztof Sadowski i Michał Urbaniak. Jednak dopiero 1963 roku, gdy założył kolejną grupę Modern Jazz Quartet w swojej twórczości zaczął nawiązywać do polskiej muzyki ludowej łącząc jazz amerykański z folklorem góralskim.

Warte przypomnienia są takie jego płyty jak: „Winobranie”, „Kuyaviak Goes Funky”, „Zbigniew Namysłowski Quartet & Zakopane Highlanders Band”.

W późniejszych latach mistrz Namysłowski znalazł wielu naśladowców.

Po 40-50 latach, w XXI wieku od „nowa” odkrywa się na świecie i w Polsce folklor ludowy. Osoby żyjące dłużej lub interesujące się historią muzyki patrzą na to zjawisko jak na coś naturalnego. Dla wielu osób jest to odkrywanie czegoś co już zostało odkryte. Zarzucają współczesnym twórcom pójście na łatwiznę. Ba często zabiegi te mają charakter kuriozalny, bo jak inaczej nazwać zabieg korzystania przez współczesnych muzyków/kompozytorów np. z twórczości Moniuszki, Chopina, którzy ukochali do tego stopnia twórczość ludową, że nadali jej inny ponadczasowy wymiar umieszczając w swojej twórczości elementy folkloru ludowego.

Od kilku lat mało jest w polskich mediach programów poświęconych muzyce ludowej. W telewizji publicznej, w głównych jej programach bardziej lansuje się disko polo niż bogaty dorobek muzyków ludowych.

Do rzadkości należą takie inicjatywy telewizji publicznej, jak np. cykl programów dokumentalnych z 2014 roku prezentujących artystów ludowych czerpiących ze spuścizny Oskara Kolberga. Każdy odcinek jest muzyczną podróżą w inny rejon Polski. W podróż śladami Kolberga wyruszyli muzycy (w każdym odcinku inny), m.in.: Tymon Tymański, Gaba Kulka, Czesław Mozil, Krzesimir Dębski, Zbigniew Wodecki, Stanisław Sojka, Mateusz Pospieszalski. Ich spotkania z wybitnymi muzykami ludowymi to zetknięcie różnych światów muzycznych a jednocześnie wyjątkowa okazja do poznania polskiego folkloru.

Z rozrzewnieniem oglądałem krótkie dokumenty emitowane w TVP Kultura, m.in. „Stanisław Sojka – Szlakiem Kolberga”, „Krzesimir Dębski – Szlakiem Kolberga”, „Mateusz Pospieszalski – Szlakiem Kolberga”. Filmy ogląda się z dużą przyjemnością. Widać jak teoretycznie nie wykształceni muzycznie muzycy ludowi znajdują nić porozumienia ze sławnymi, nie tylko w Polsce muzykami, kompozytorami, twórcami muzyki popularnej, jazzowej. Bohaterowie filmów rozumieją się doskonale, choć wydawałoby się, że dzieli ich warstwa kulturowa, społeczna. Tu muzyka staje się tym wspólnym i cudownym łącznikiem.

Szkoda, że takich inicjatyw jest nadal w Polsce za mało.

W wielu dziedzinach życia, często bardzo błahych Polacy próbują brylować na świecie, natomiast nie lansuje się i nie dba o kultywowanie polskiej muzyki ludowej i miejskiej. Świat w tym względzie mocno nas wyprzedził. W innych krajach, choćby w samej Europie dba się o bogaty dorobek kulturowy. Już na podstawowych etapach kształcenia dba się o to, aby latorośl stykała się z dorobkiem kulturowym, folklorem swojego kraju, z kulturą ludową.

W naszym kraju ta sfera życia kulturalnego jest mocno zaniedbana. Paradoksem jest to, że za czasów wczesnego PRL-u na podstawowym szczeblu kształcenia w programie nauczania był przedmiot o nazwie „śpiew”, w okresie późniejszym „muzyka”. W szkołach, również w dużych miastach (szczególnie w tych dużych) były chóry szkolne, zespoły taneczne.

Osoby z mojego pokolenia dzięki temu otrzymały podstawy, które pozwoliły na wejście w świat tej tzw. wielkiej muzyki, w świat Bacha, Beethovena, Mozarta, w świat jazzu.

Wielu z Was, bardziej zaawansowanych w historii Polski (a takich jest coraz mniej) zarzuci mi, że taki a nie inny system kształcenia podyktowany był warunkami politycznymi, sytuacją w kraju. Owszem przyznam Wam, ale tylko częściowo rację, tylko częściowo. Ja zadam natomiast pytanie. Co się stało, że wtedy, gdy Polska wyzwoliła się z pęt komunizmu (uważam, że mentalnie nadal w nich tkwi z powodu zakorzenionego problemu z odzyskaniem tożsamości narodowej i licznymi kompleksami tkwiącymi w nas) zapomniano nagle o swoich korzeniach?

Na szczęście nadal możemy posłuchać ciekawych audycji emitowanych codziennie, oprócz soboty i niedzieli w programie Drugim Polskiego Radia pt. „Źródła. Magazyn kultury ludowej.” Program emitowany jest codziennie o godzinie 15.15. Polecam, bo choćbyśmy nie słuchali, nie lubili muzyki ludowej warto czasem zetknąć się z czymś pierwotnym, nie przetworzonym, autentycznym.

Marek R.

Views: 91