Memoriał…

… mam przykrą okoliczność…

Tuż po napisaniu poniższego dalszego tekstu o instrumencie – waltorni…, dotarła do mnie bardzo smutna, niewyobrażalnie smutna wiadomość. Dziś nad ranem 29 marca 2020 roku zmarł największy współczesny Polski kompozytor. Jego Dzieła towarzyszyły mi przez całe dorosłe życie, od lat siedemdziesiątych. W 1973 r. na żywo w filharmonii warszawskiej delektowałem się kompozycjami maestra Krzysztofa Pendereckiego, szczególnie koncertem Prélude na instrumenty dęte blaszane, perkusję i kontrabasy; 1971.

Nie jestem w stanie na gorąco odnieść się do zaistniałego faktu. Jest to wyjątkowo smutny dzień, ukłony i wyrazy współczucia należą się żonie, dzieciom, rodzinie.

Krzysztof Penderecki wraz ze swoimi dziełami, zostanie na zawsze w mojej pamięci.

 

Waltornia…

Niepokój, podenerwowanie, wewnętrzne roztrzęsienie nie dawało mu spać spokojnie już od kilku tygodni. Przestał przeglądać się w lustrze, obok którego kilka razy dziennie przechodził idąc do kuchni. Podobnie było tego dnia, coś się zmieniło, mimowolnie spojrzał w stronę lustra. Oczy zapadnięte, włosy w nieładzie, twarz pomarszczona i wygnieciona przez grymas niezadowolenia. Z miejsca był wściekły na siebie, że uległ pokusie… stał tak w gatkach przed swoim odzwierciedleniem, marność, marność nad marnościami i jeszcze raz marność… powinien odejść, przejść mimowolnie, ale coś go trzymało przed nikczemnym wizerunkiem. Stał i przyglądał się odbiciu, które zdawało się zmieniać, falować niczym tafla wody, gdy wrzuci się w głębię kamień…. Obraz przekształcił się, z początku trudny do rozpoznania, ale po chwili rysunek uspokoił się, rysy nabrały ostrości. Widział siebie sprzed kilku tygodni, postać zmieniła się w wizerunek dobrze znanej mu osoby, która przybrała władczą postawę i palec wskazujący skierował w jego kierunku, usta wypowiadały słowo, jedno słowo o niezmiernej wadze, z początku szeptem, następnie głośniej, głośniej niczym dzwon, dzwony …obiecałeś, obiecałeś. Złapał się za głowę, zatkanie uszu, nic nie pomogło.
Odwrócił się i oddalił szybkim krokiem do kuchni, „obiecałeś” biegło za nim hucząc, odbijanym od ścian echem …
Kuchnia, była oazą, która służyła panu Nikt niczym bunkier, zawsze, gdy sprawy zaczynały się gmatwać uciekał do kuchni, zabierał się do parzenia kawy, według swojego przepisu, który uważał za niezrównany w przeciwieństwie wszystkich innych, które miał okazję próbować w rozsianych po mieście maleńkich kawiarenkach znanych mu z imienia smakoszy. Sieciówki omijał dużym łukiem…
Gdy kawa z wolna nabierała aromatu i mocy, korzystając z chwili, szedł do drzwi wejściowych, przez których wąską szczelinę dla poczty gazeciarz przeciskał Wyborczą, ulubioną lekturę, której wiernym czytelnikiem Pan Nikt, był od początku jej istnienia…
Wrócił do kuchni, przelał kawę do wcześniej podgrzanej filiżanki, której kształt innym przypominał naparstek. Kawę, według Pana Nikt pija się dla smaku, dla pobudzenia, dla dreszczyku świeżości wreszcie. Siadł na kuchennym hookerze i wziął w swoją lekko drżącą dłoń „puchar” porannej ambrozji. Delektując się kawą, wertował gazetę. W ostatnim czasie, lektura Wyborczej, jak i innych dzienników, stawała się z dnia na dzień coraz nudniejsza. Szpalta za szpaltą, za szpaltą szpalta… mówiły wyłącznie o korona… coś tam. Był coraz bardziej zdegustowany, już nie czytał całych artykułów, ale co ważniejsze fragmenty, aż wreszcie dotarł do momentu, gdy przelatywał wzrokiem jedynie po tytułach… Nad Premier, nie zgadza się na przesunięcie wyborów; premier obiecuje; minister zdrowia „pada na twarz” ze zmęczenia; opiekunowie w Hiszpańskim domu starców uciekli z ośrodka zostawiając za sobą osiem dziesięciu martwych pacjentów… ; Chińczycy nie chcą ujawnić skąd wziął się korona wirus…
Łyk po łyku, strona po stronie, wydawało się, że tego dnia prasówka nie przyniesie nic nowego prócz szerzącej się zarazy i rozpaczy rodzin, które tracą najbliższych, bez możliwości pożegnania na zawsze… Oni odchodzą i już nie wrócą…
Tu jednak spotkało Pana Nikt zaskoczenie, przeskakując nagłówki, uwagę jego zwróciło małe formatowe ogłoszenie na stronach poświęconych kulturze. „Rozpoczynamy nabór na stanowisko waltornisty w orkiestrze Teatru Wielkiego Opery Narodowej.”
Pan Nikt w stanie podwyższonego ciśnienia, postanowił mimo wszystko uraczyć się kolejną kawą. Zalał ekspres wodą, przemielił ziarenka, robił to automatycznie, ponieważ już głowę zajmowało mu ważne pytanie… – Gdzie to jest, gdzie ja ją mam…
Nie czekając aż kawa dojdzie, przez korytarz pominął lustro, dlatego nie miał okazji spostrzec, że postać znajoma na jego szczęście, nadal wskazuje go palcem jako winowajcę, w szlafroku wyszedł z apartamentu.
Po pół godzinie, nadal przewalał rzeczy w swojej piwnicy. Było to dość obszerne pomieszczenie, ale zważywszy na częste podróże po świecie, nazbierało się pamiątek dosłownie i przenośni pod sufit…
Jest, zobaczył czarne o walcowatym kształcie pudło. W samym rogu zastawione przez rower, dwie pary nart i trzy skrzynie wina… od pewnego ogrodnika z Schwarzwaldu. Tak To było to… Do Domu wrócił po dobrej godzinie, jeszcze w przedpokoju odkurzył pudło i zaniósł je do salonu… wstrzymał się z otwarciem pudła, uznał, że konieczna jej kąpiel, kurz piwniczny jeszcze drapał go w gardle…
Już w kuchni, spojrzał jeszcze raz na ogłoszenie, zaczął się zastanawiać, jaki jest powód, aby w czasach zarazy szukać przez ogłoszenie w poczytnej gazecie o potrzebie zatrudnienia muzyka na tak egzotyczny instrument…. Zaraz jednak skarcił się w myślach, jest wiele wspaniałych dzieł na Waltornię, która w prostej drodze wywodzi się z rogu. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć ze pierwszy w róg zadał nasz praprzodek, znajdując urwany róg bawoli…. Po wiekach stał się on weną dla poetów…

Etruskowie, Asyryjczycy i Egipcjanie mieli wielkie rogi, na których dęli przy uroczystościach i obrzędach; posiadali również małe rogi do sygnalizowania. Z Starego Testamentu wiemy, że Izraelici posługiwali się dla celów religijnych rogami. Greckie i rzymskie rogi były wzorowane na etruskich; Rzymianie udoskonalili tylko dźwięcznik i rurę zakręcili dla łatwiejszego trzymania. Już znali ustniki. Na rzymskiej rzeźbie z kości słoniowej w muzeum w Xanten widzimy wojownika z rogiem o ustniku kociołkowym. 

W wiekach średnich nie rozwijały się instrumenty dęte metalowe zwłaszcza jako instrumenty dla celów artystycznych. Chrześcijaństwo i jego zakonni reprezentanci hamowali rozwój, gdyż instrumenty te uchodziły za pogańskie i pozostawiono je kuglarzom. I dlatego zanika na kilka wieków gra na instrumentach dętych.

Z końcem 16 wieku ukazują się wielkie rogi myśliwskie, a mianowicie wpierw we Francji. Były one długie na siedem stóp i miały strój D. Sto lat później, gdy szukano bardziej dogodnej formy zbudowano w Paryżu róg o kolistych pierścieniach, ułożonych jeden na drugim. I tę formę do dziś zachował róg. Używać można było na tym instrumencie tylko czyste tony naturalne, gdyż sposób trzymania instrumentu z swobodnie odstającym dźwięcznikiem nie pozwalał na tak zw. krycie.

Pierwotny rodzaj rogu naturalnego służy dziś tylko jeszcze jako róg myśliwski, a ten ma znaczenie już prawie muzealne. Wychodząc z Francji odgrywa ten róg wielkie znaczenie na dworach od 16 do końca 18 wieku. Już w 16 ustępuje mały instrument miejsca wielkim rogom zawieszanym przez tułów. Wielki przekrój miał uzasadnienie w szerokich nakryciach głowy owych czasów. Już w 17 wieku grano na tych instrumentach fanfary; według ich kompozytora nazywano je rogami Dampiér’rea. Ponieważ ten wielki format utrudniał użycie przy polowaniach na koniu, przekształcił się instrument z powrotem na mały z trzema skrętami; i ten kształt przeszedł na nasze czasy. Rogi były w stroju D, a fanfary grano dwugłosowo. Fanfary te miały za zadanie komunikowanie zdarzeń i wypadków podczas polowania sposobem muzycznym; rozróżniano więc trzy rodzaje fanfar: fanfary zwierząt, okolicznościowe i poświęcone gospodarzom i wybitnym gościom. Pierwsze dwie grupy były tylko stałymi sygnałami, zaś fanfary poświęcone panom były dłuższe i bardziej melodyjne. Wszystkie zajścia na polowaniu miały swój wyraz muzyczny: wymarsz, jawienie się pań i gości, ukazanie się zwierzyny, jej ubicie, koniec polowania itd.

Obecnie waltornia występuje głównie w orkiestrze symfonicznej oraz w różnego typu zespołach kameralnych, jako stały składnik klasycznego kwintetu instrumentów dętych. Bogate walory brzmieniowe oraz duże możliwości techniczne sprawiły, że z biegiem lat waltornia doczekała się sporej literatury muzycznej: symfonicznej, kameralnej i solowej. Jest chętnie wykorzystywany w muzyce współczesnej. Istnieje wiele dzieł z solowymi partiami na waltornię. Oto kilka przykładów: Brahms ‘s 1rst Symphony, Finale Horn solo,  Beethoven Symphony No. 3, W.A. Mozart Horn Concerto Nr.3 KV.447 I. Allegro Radek Baborák, Richard Strauss – Concerto for French Horn & Orchestra No 1 Op. 11 (Marie-Luise Neunecker, Christine Chapman | DUBLE HORN, DUBLE BELL).

Pod nazwą „róg” rozumie instrumentoznawstwo pod względem akustycznym instrument dęty, który jest właściwie piszczałką języczkową, przy czym napięte wargi ludzkie odgrywają rolę listków pobudzających do drgania. Obszar tonów ograniczony jest przez długość i przekrój rury.
Znalazłem również ewenement, którego wcześniej nie widziałem, jest to waltornia z dwoma tubami…
QUADRUPLE THE FUN! | Ensemble Musikfabrik
https://www.youtube.com/watch?v=jAq_hpzk3IU

Pan Nikt popijał kawę, przyglądając się zamkniętemu nadal tajemniczemu walcowego pudłu. Dawne to czasy, gdy uczył się gry na różnych instrumentach.  Jednak nauka miała tę cechę, której nie zdołał wcześnie ani później pokonać. Potrzebna systematyczność była mu w młodości obca, a jest to ważki warunek osiągnięcia biegłości w grze… repetito est mater studiorum, dotyczy to wszystkich działań człowieka, w których chce osiągnąć znaczącą biegłość… W końcu pozostało mu studiowanie teorii muzyki i odwiecznej pasjonującej go antropologii.

Spostrzegł, że kawa ostygła, gdy przełykał ostatnie krople z naparstkowej wielkości filiżanki. Spojrzał w okno, na horyzoncie majestatycznie przesuwał się olbrzymi Jet. Leciał na wschód, prosto w chmury napływające z tamtego kierunku… Pudło, właśnie…

Pudło.  „Musimy zrobić coś, co by od nas zależało, zważywszy, że dzieje się tak dużo, co nie zależy do nikogo”.
(Stanisław Wyspiański)

… Poszedł z wolna w kierunku salonu, w głowie kłębiły mu się wspomnienia. …

Początki warszawskiej orkiestry operowej wiążą się z działalnością Teatru Narodowego, prowadzonego przez Wojciecha Bogusławskiego. Zespołem operowym kierowali wówczas dwaj wybitni polscy kompozytorzy i dyrygenci: Józef Elsner i Karol Kurpiński. Kurpiński został również pierwszym dyrektorem otwartego w 1833 roku Teatru Wielkiego. Później orkiestrą kierowali między innymi: wybitny dyrygent włoski Jan Quattrini i twórca polskiej opery narodowej Stanisław Moniuszko, a od początku naszego stulecia — tej miary dyrygenci, co Emil Młynarski, Artur Rodziński czy Zdzisław Górzyński.
Po II wojnie światowej, jak w całym kraju, rozpoczął się żmudny proces kształtowania i stałego doskonalenia zespołu, który ostatecznie stał się najliczniejszą z polskich orkiestr operowych. Pozwala to jej podejmować różnorodne, ambitne zadania artystyczne. Zespołem kierowali i współpracowali z nim czołowi polscy dyrygenci, tacy jak: Witold Rawicki, Bohdan Wodiczko, Jan Krenz, Jerzy Semkow, Mieczysław Mierzejewski, Henryk Czyż, Antoni Wit, Jerzy Maksymiuk, Bogusław Madey, Antoni Wicherek, Robert Satanowski, Kazimierz Kord, Grzegorz Nowak, Andrzej Straszyński, Tadeusz Wojciechowski i Jacek Kasprzyk.

Pan Nikt zbliżył się do cylindrycznego pudła, podekscytowany sięgnął do pierwszego zapięcia, puściło ze stukiem, kolejne bez oporów. Teraz nieśpiesznie podnosił wieko oczom jego okazał się zawinięty w czarna welurową materię przedmiot, który wziął w ręce pierwszy raz od ponad dwudziestu lat. Odwinął welur ochronny, instrument rzucił odbity padający blask, światła słonecznego. Uśmiech zawitał na twarzy Pana Nikt. To szaleństwo, sztuka w czasach zarazy… poczuł niepokój, czy się odważy pójść na przesłuchanie…

Orkiestra występowała również wielokrotnie pod batutą znanych dyrygentów zagranicznych, takich jak: Nello Santi, Alberto Zedda, Heinz Fricke, Hans Swarowsky, Gerhard Geist, Dżansug Kachidze, George A. Albrecht, Werner Seitzer, Michael Zilm, Siegfried Köhler, Elio Boncompagni, José Maria Florencio Júnior, Tiziano Severini, Enrique Diemecke, Paul Connelly, Chikara Imamura, Marc Minkowski, Valery Gergiev.
Orkiestra odbyła szereg tournée zagranicznych ze spektaklami operowymi i baletowymi, jak również z koncertami symfonicznymi, odwiedzając m.in.: Berlin, Bonn, Bregenz, Brukselę, Bukareszt, Lizbonę, Luksemburg, Madryt, Monte Carlo, Moskwę, Paryż, Sofię, Tel-Aviv, a także kilkanaście miast w Japonii. Brała udział w festiwalach muzycznych m.in. w Xanten, Carcassonne, Salonikach i Mai Festwoche w Wiesbaden, gdzie w roku 1972 otrzymała złote pióro za wykonanie „Otella” Verdiego pod dyrekcją Jana Krenza.

… Dodatkowo spostrzegł w ogłoszeniu notatkę, że teatr nie zapewnia akompaniatora. Kolejny problem to nuty. Teraz po tylu latach, po kilku przeprowadzkach z całym dobytkiem… gdzie one mogą być, pamięta, miał kilka teczek z repertuarem. Skierował się do gabinetu, gdzie na przepastnych, wypełnionych po brzegi półkach czuwały jego skarby, książki, gotowe służyć zapisanymi w nich opowieściami… historiami zazwyczaj tragicznymi…

Orkiestra posiada na swym koncie szereg nagrań, między innymi IX Symfonię Beethovena, II Symfonię Brahmsa, „Halkę” i „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, „Borysa Godunowa” Modesta Musorgskiego, fragmenty „Trubadura” Giuseppe Verdiego i „Fausta” Charlesa Gounoda i inne. Wielokrotnie występowała również z koncertami muzyki symfonicznej i oratoryjnej wykonując m.in. dzieła takich kompozytorów jak: Mozart, Rossini, Beethoven, Chopin, Brahms, Mahler.

… Gdy tak stał naprzeciw regału, omiatał wzrokiem poszczególne tomy, nie zauważył charakterystycznych tek z nutami. Poczuł niepokój i zniechęcenie…. – co ja sobie wyobrażałem, co za pycha przemawia przez mój umysł… po latach mieć czelność stanąć do przesłuchania jako kandydat z waltornią w jednym z najdoskonalszych zespołów świata. Wystarczy przypomnieć sobie ostatni sukces opery „Manru” Ignacego Paderewskiego, czy „Halka” Stanisława Moniuszki w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

Dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego jest Waldemar Dąbrowski…. Absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Stypendysta The British Council, Goethe Institut oraz Departamentu Stanu USA. Ukończył również Executive Programme for Leaders in Development na Harvard University. Był współzałożycielem i dyrektorem Klubu Riviera-Remont (1973-1978), który zasłynął z niezwykle oryginalnych inicjatyw kulturalnych. Gościli tam wówczas: Michel Angelo Antonioni, Julio Cortázar, Nikita Michałkow, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Krzysztof Kieślowski i inni wybitni twórcy.
Studencki okres jego aktywności zaowocował propozycją objęcia stanowiska zastępcy dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Warszawy. Sprawował tę funkcję w latach 1979-1981.
W 1982 r. objął wraz z Jerzym Grzegorzewskim dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie, wiodącej instytucji kultury tamtego czasu, na potrzeby której założył autonomiczny impresariat, promujący czołowych artystów polskiego teatru, muzyki i sztuk wizualnych.
Wraz z Franciszkiem Wybrańczykiem utworzył renomowaną orkiestrę Sinfonia Varsovia, z którą — jako szefowie muzyczni — współpracowali w tamtym okresie tak znakomici dyrygenci, jak Jerzy Maksymiuk i Yehudi Menuhin. Rozwijał tradycje wystawiennicze Studia. Był producentem ponad 70 spektakli Teatru Studio, aż po głośną inscenizację Tamara, która jako pierwsza w Warszawie sfinansowana została ze środków pozabudżetowych. W tym okresie Teatr Studio odbył liczne tournée po wszystkich kontynentach świata, uczestnicząc w najważniejszych festiwalach teatralnych.
W 1990 r. został wiceministrem kultury i sztuki, szefem Komitetu Kinematografii. Sprawował ten urząd przez cztery lata, przeprowadzając gruntowną reformę polskiej kinematografii.
Z jego inicjatywy powstał także wakacyjny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, który — powtarzany corocznie — stał się areną prezentacji najwybitniejszych dokonań artystycznych wielu dyscyplin sztuki. Przyczynił się do reaktywacji golfa jako sportu w Polsce. W latach 1992-1996 był prezesem, a do dziś jest honorowym prezesem Polskiego Związku Golfa.
W latach 1994-1998 był prezesem Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, uznanej podczas konferencji branżowej w Chicago w 1997 r. za najlepszą tego typu placówkę w Europie.
W 1998 r. objął stanowisko dyrektora naczelnego Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. W latach 2002-2005 był ministrem kultury. Do największych osiągnięć Waldemara Dąbrowskiego w tym okresie należy zaliczyć uchwalenie nowej ustawy o kinematografii, w wyniku której powstał Polski Instytut Sztuki Filmowej. W 2004 r. w związku z planowanym Rokiem Chopinowskim utworzył program Chopin 2010. Nadał również nowy kształt Instytutowi Fryderyka Chopina i przypisał mu odpowiedzialność m.in. za nowo powstające Muzeum Chopina czy Żelazową Wolę, dotąd zarządzaną przez Towarzystwo im. Fryderyka Chopina. Dzięki temu możliwe stało się wdrożenie czterech programów inwestycyjnych:
1. powstało nowe, multimedialne Muzeum Chopinowskie w Zamku Ostrogskich;
2. wzniesiono nowoczesny budynek Centrum Chopinowskiego (siedziba m.in. Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, Towarzystwa im. Fryderyka Chopina oraz Federacji Towarzystw Chopinowskich);
3. dwór w Żelazowej Woli zyskał zupełnie nową ekspozycję, zaś otaczający go park został gruntownie zrewitalizowany. Na jego terenie powstały również dwa nowoczesne obiekty infrastruktury turystycznej, które zmieniają sens pobytu w tym emblematycznym dla Chopina miejscu i uniezależniają Żelazową Wolę od kaprysów pogody;
4. wnętrzom kościoła w Brochowie — miejscu chrztu Fryderyka Chopina — przywrócono dawny blask i należytą rangę.
Pełniąc rolę ministra, powołał w roku 2003 Instytut Książki, którego zadaniem jest popularyzowanie najlepszych polskich książek i ich autorów, prezentacja literatury polskiej za granicą i organizacja pobytów studyjnych dla tłumaczy, oraz Instytut Teatralny, a także Instytut Sztuki Audiowizualnej. Z jego inicjatywy do Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007-2013 wpisano sektorowy program operacyjny Kultura, co pozwoliło m.in. na zainicjowanie ponad 200 inwestycji infrastrukturalnych w sferze kultury.
W styczniu 2008 r. został mianowany przez ministra kultury, Bogdana Zdrojewskiego, przewodniczącym Komitetu Obchodów Roku Chopinowskiego 2010.
Od października 2008 r. jest ponownie dyrektorem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. W listopadzie 2010 r. w Monachium został wybrany członkiem Zarządu OPERA EUROPA, forum zrzeszającego profesjonalne teatry operowe Europy. W 2012 r. objął stanowisko pełnomocnika ds. Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.

/ Źródło Internet /

Pan Nikt ujął instrument fachowym chwytem, mimo lat, tego się nie zapomina, przytulił do piersi i udał się do korytarza, aby stanąć oko w oko z wymachującą w jego stronę palcem osobę, którą znał dobrze. Zdziwił się, gdyż w olbrzymim lustrze dojrzał przed sobą swoje odbicie całkiem wyraźne. Przytknął ustnik do warg, zadął, to co usłyszał nie było z pewnością tym czego się spodziewał, jedynie piard jakiś…
Ot mały człowieczku, rzekł w myśli, kicha. Poprawił postawę, nabrał powietrza ….

…Na ten czas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręt,
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,

…Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha,
I zagrał: róg jak wicher, wirowatym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Umilkli strzelcy, stali szczwacze zadziwieni
Mocą, czystością, dziwną harmonią pieni.
Starzec cały kunszt, którym niegdyś w lasach słynął,
Jeszcze raz przed uszami myśliwców rozwinął;
Napełnił wnet, ożywił knieje i dąbrowy,
Jakby psiarnię w nie wpuścił i rozpoczął łowy.
Bo w graniu była łowów historyja krótka:
Zrazu odzew dźwięczący, rześki: to pobudka;
Potem jęki po jękach skomlą: to psów granie;
A gdzieniegdzie ton twardszy jak grzmot: to strzelanie.

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.

Zadął znowu; myślał byś, że róg kształty zmieniał
I że w ustach Wojskiego to grubiał, to cieniał,
Udając głosy zwierząt: to raz w wilczą szyję
Przeciągając się, długo, przeraźliwie wyje,
Znowu jakby w niedźwiedzie rozwarłszy się gardło,
Ryknął; potem beczenie żubra wiatr rozdarło.

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Wysłuchawszy rogowej arcydzieło sztuki,
Powtarzały je dęby dębom, bukom buki.

Dmie znowu: jakby w rogu były setne rogi,
Słychać zmieszane wrzaski szczwania, gniewu, trwogi,
Strzelców, psiarni i zwierząt; aż Wojski do góry
Podniósł róg, i tryumfu hymn uderzył w chmury.

Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Ile drzew, tyle rogów znalazło się w boru,
Jedne drugim pieśń niosą jak z choru do choru.
I szła muzyka coraz szersza, coraz dalsza,
Coraz cichsza i coraz czystsza, doskonalsza,
Aż znikła gdzieś daleko, gdzieś na niebios progu!

Wojski obiedwie ręce odjąwszy od rogu
Rozkrzyżował; róg opadł, na pasie rzemiennym
Chwiał się. Wojski z obliczem nabrzmiałym, promiennym,
Z oczyma wzniesionymi, stał jakby natchniony,
Łowiąc uchem ostatnie znikające tony.
A tymczasem zagrzmiało tysiące oklasków,
Tysiące powinszowań i wiwatnych wrzasków.
(A Mickiewicz)/

 Oklasków nie było końca, poklepywań w ramie jeszcze więcej, co raz mocniejsze, poklepywania stały się uciążliwe, męczące, bolesne wreszcie. Zaczął robić uniki, to w lewo to w prawo… aż poczuł jak dostał w pysk, raz a solidnie, to go wyrwało z majaków…
– Obudź się wreszcie, usłyszał,
– przestraszyłeś mnie, myślałem, że zszedłeś…
Pan Nikt ujrzał nad sobą przyjaciela,
Przyjaciela, tę postać z lustra…

– nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz…
– więc się pofatygowałem…
– a co z wirusem, jak Cię wpuścili…. Spytał Pan Nikt

…ale nie doczekał się odpowiedzi, otworzył oczy, spojrzał w okna, na dworze już zmierzch…
leżał w swoim łożu, nieco zgrzany…. Sam, od dwudziestu lat sam…
– a to dopiero! …sen, mara jakaś…!

 Warszawa marzec 2020 / #niewychodźzdomu

Artur Różański

 P.S.
Słowo na niedzielę.
Miałeś, chamie, złoty róg…

Gdy widzę to, co się dzieje wokół mnie w bliższej i dalszej perspektywie, sięgam pamięcią do „Wesela” i nucę sobie pod nosem: „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór”.

Byłem ciekaw, jak interpretują te słowa niektórzy dzisiejsi myśliciele. Jedni uważają, że to nie te czasy i nie można odnosić słów Wyspiańskiego do jakichkolwiek współczesnych wydarzeń. Inni mówią, że coś z tego jest i dzisiaj, chociaż, oczywiście, całości ówczesnych stosunków nie możemy równać z początkiem XXI wieku. No i oczywiście są tacy, którzy mówią, że pasuje, jak ulał, bo Polacy to i chamy, i róg mieli, i róg stracili.

Według mojego rozeznania nie można powiedzieć, że Polacy to chamy. Owszem, chamstwo się rozpanoszyło, ale na szczęście nie ono nadaje kształt obliczu współczesnego Polaka. A róg? Rogów jest wiele w rozmaitych dziedzinach. Wiele spełnia swoją rolę bardzo dobrze. Grają rozgłośnie, wieszcząc zwycięstwo na licznych frontach. Są i takie, które grają na trwogę: Uwaga, bo możemy się zgubić – a tu i ówdzie rzeczywiście – róg zgubiony i raczej werble się odzywają żałobne.

Ponieważ interesuje mnie zawsze konkretny człowiek, więc stawiam sobie i wszystkim, którzy to będą czytali, temat do refleksji. Czy zdaję sobie sprawę z tego, że sam jestem bardzo wielką wartością, tym „złotym rogiem” dla rodziny i dla społeczeństwa? A co jest moim „złotym rogiem”? Może go zgubiłem? Odwagi! Póki żyję, mogę go odzyskać. Sznur nie dla mnie.
 (Ks. Twardowski)

Views: 69