Czasy rządów Stalina w ZSRR i Bieruta w Polsce odcisnęły się bolesnym piętnem na życiu wielu ludzi. Po nich przyszedł czas lekkiej odwilży, jednak nadal były to lata udręki dla rodaków. Czy miały one wpływ na rozwój sztuki, literatury, zainteresowania nimi. Z pewnością tak.

Lata 60, potem przez kolejne dekady literatura Science fiction odegrała w moim życiu znaczącą rolę. Twórczość obszaru Europy, opanowanego przez komunizm nie różniła się znacząco od literatury SF powstającej na Zachodzie, czy w innych rejonach świata nie objętych komunistyczną zarazą. U nas zwana była ona też fantastyką naukową.

W tamtym okresie była ona ucieczką od smutnej rzeczywistości i sposobem na przetrwanie dla wielu z nas. 

Moimi ulubionymi pisarzami SF, w latach 65 – 70 byli, m.in., Mary Shelley (Frankenstein), Jules Verne (m.in. Pięć tygodni w balonie –1863, Podróż do wnętrza Ziem – 1864, Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi – 1869), H.G. Wells (Wehikułem czasu –1895, Wyspa doktora Moreau – 1896), Karel Čapek (Krakatit i Fabryka absolutu), Jerzy Żuławski (trylogia księżycowa: Na srebrnym globie –1903, Zwycięzca – 1910), Stara Ziemia – 1911), Isaac Asimov, Aldous Huxley (Nowy wspaniały świat) i George Orwell (Rok 1984).

Jednak moim idolem w tamtym okresie był bezapelacyjnie Stanisław Lem. Początkowo skupiałem się tylko na jego dziełach z zakresu SF, dużo później na jego rozprawach filozoficznych. Był dla mnie wzorem nie do naśladowania.

Po Lemie przyszedł czas na Arkadija i Borisa Strugackich. W ich literaturze urzekło mnie to, że tworzeni przez nich bohaterowie byli zwykłymi ludźmi, z krwi i kości, ze swoimi zwykłymi lękami, słabościami i problemami. Są to ludzie lecący w kosmos nieznany, będący zagadką i niewiadomą pełną niebezpieczeństw a jednocześnie tajemnic.

Z biegiem lat w kolejce do przeczytania stały na bibliotecznej półce pozycje takich, jak Frank Herbert, John Ronald Reuel Tolkien, Philip K. Dick, Roger Zelazny, Orson Scott Card, Ursula K. Le Guin, Stephen King, Janusz A. Zajdel, Terry Pratchett, Stephen Baxter, Miroslav Žamboch, Andrzej Sapkowski, Adam Palmer, Joe Haldeman, Robert A. Heinlein, Brian Wilson Aldiss, Richard Morgan, Richard Matcheson, Robert Silverberg, Dmitry Glukhovsky, Ian Mcdonald, John Harrison, Peter Watts, Dan Simmons, Stephen Baxter, Ray Bradbury, Gene Wolfe, Andrzej Ziemiański, George R. R. Martin, Brandon Sanderson, Harry Harrison, Jarosław Grzędowicz, Paweł Majka, Jacek Dukaj i wielu, wielu innych.

Jakby nie patrzeć literatura SF, z czasem jej odłam, czyli literatura fantasy jest ze mną od przeszło 55 lat i nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.

***********************************************************************************************************

Dla mnie również od samego początku literatura S-F, a teraz głównie literatura Fantasy, była i jest ucieczką od rzeczywistości, szarej egzystencji w świat pełen kolorów i magii, w którym można dać poszaleć wyobraźni.

Wciąż za każdym razem przeżywam fascynację przygodami bohaterów, którzy często, jak napisałeś, są zwykłymi ludźmi, a nie herosami.

Pamiętam, że pierwszą książką S-F, którą przeczytałem były Opowieści o pilocie Pirxie Stanisława Lema. Przygody dzielnego pilota pochłonęły mnie bez reszty i razem z nim przemierzałem niezbadane kosmiczne przestrzenie, mierząc się z własnymi lękami.

Równie mocno zafascynowała mnie powieść 20000 mil podmorskiej żeglugi Juliusa Verne’a. To czytanie pod kołdrą z latarką… Bezcenne wspomnienia.

Przez te lata przeczytałem oczywiście takie klasyki jak np. Władca Pierścieni Tolkiena lub bestsellery jak Pieśń Lodu i Ognia George’a R.R. Martina ale muszę się przyznać, że wolę twórczość naszych rodzimych autorów.

Mogę tu polecić takie powieści jak: Pan Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza, wspaniały, rozbudowany cykl Opowieści z meekhańskiego pogranicza Roberta M. Wegnera, czy Siedmioksiąg Grzechu Michała Gołkowskiego. Nie można tez pominąć Achai Andrzeja Ziemiańskiego i kolejnych powieści z tego świata, czyli Pomnika Cesarzowej Achai oraz Viriona.

I na koniec znakomite książki czeskiego pisarza Miroslava Zambocha z jego charakterystycznym humorem. Należy tu wymienić cykl o Koniaszu, powieści o Baklym, czy takie książki jak Mroczny Zbawiciel i Wylęgarnia.

W żadnym razie nie zamierzam odkładać tej literatury na półkę, wprost przeciwnie. Wiem, że będzie mi towarzyszyć i z niecierpliwością czekam na kolejne wspaniałe doznania z jej udziałem.

Marek
Radek

Views: 3