Słucham w Dwójce Wieczoru Płytowego. Utwory Marillion. W całości leciał „Misplaced Childhood„.

Opinie słuchaczy: lubią, jak śpiewa Steve Hogarth, uważają, że to dobry wokalista, nowe Marillion.

Dla mnie to Jęcząca Marta (Harry Potter). Gość śpiewa jakby mu „struny głosowe” na froncie urwało. Brrr.

Następna opinia: Marillion stworzył nowy rodzaj muzyki.

No poważnie? To musiało by nie być Genesis z Gabrielem. Z początku jak usłyszałem Marillion
(a mam na tyle lat, że pamiętam ich początki) stwierdziłem, iż są wersją „dla ubogich” zespołu Genesis. Teraz cenię ich znacznie wyżej, ale na pewno nie uznaję za żadnych prekursorów. Tak jak kiedyś zespół Barclay James Harvest nazywano „Moody Blues dla ubogich” (trochę z ich winy, ale to już inna historia – ze względu na utwór „Poor Man’s Moody Blues”).

Z ciekawostek można było usłyszeć nagrany głos Tomasza Beksińskiego, który opowiadał wymyślony przez siebie film, jego fabułę na podstawie „Misplaced Childhood”. To taki jeden z plusów tej audycji. Bo oczywiście największym plusem było przypominenie tak świetnych płyt jak to dzieło Marillion.

Wieczór obfitował także we wspaniałe nagrania koncertowe grupy. Zaprezentowano „The Thieving Magpie”. Bardzo dobry album koncertowy i Marillion w świetnej formie.

I kolejna opinia: Są to świetne utwory. Ale do słuchania na dobrym sprzęcie, nie na jakichś tam empetrójkach. Bo one nie oddadzą nawet połowy piękna tych piosenek.

Ja dodam, że również do słuchania audycji Dwójki na dobrym sprzęcie i analogowym tunerze radiowym. To jest klimat.

Ktoś inny napisał: Można mieć daną płytę na półce, by jej w każdej chwili posłuchać. Ale nie ma to jak płyta odegrana w radio. To zupełnie inny klimat.

 

Jarek Turalski

Views: 10