„Bóg może świat ten zburzyć i drugi postawić, ale bez woli naszej nie może nas zbawić”.

Futurologia XXI wieku nie może rozwinąć się bez woli przewidywania przyszłości najważniejszych podmiotów odpowiedzialnych za losy świata XXI w. Musimy jako ludzkość znaleźć wspólne rozwiązanie. IDEA gospodarki rynkowej poniosła klęskę. Świat trzęsie się w posadach…

Gdy odezwał się telefon, pracował trzecią godzinę nad nowym opracowaniem dla swoich studentów. Zaczął z samego rana. Już o szóstej wstał z łoża, podszedł do balkonu, wyjrzał na zewnątrz. Słonecznie, bezwietrznie, bezchmurnie. Deszcz nie pojawiał się od kilku miesięcy. Po bezśnieżnej zimie, suchej i ciepłej, jak na standardy europejskie, nie wróżyło to nic dobrego na przyszłość. Szykuje się klęska nieurodzaju. Susza daje się we znaki nie tylko rolnikom. Dobrze, że w kranach jeszcze nie ma wyłączeń, mruknął do siebie, uchylił okno balkonowe, poszedł do toalety, pod deszczownicę. Z dystansu oglądaliśmy w mediach, jak w Afryce, Australii, Ameryce południowej odprawiano tańce wotywne o deszcz. Rozbawienie budzili szamani wznoszący ramiona do bogów o życiodajny deszcz, źródło życia dla roślin, zwierząt, ludzi. Odległe, niezrozumiałe, zdawało się, że nie dotyczy, nie będzie dotyczyło nas. Najedzony, nie jest w stanie zrozumieć głodnego. Deszcz, dawniej wydawał się normalnością jako coś co należy się jak psu buda, teraz nie funkcjonuje. Już obecnie brak deszczu może wpływać na upadek rządu, rządu w świecie zachodnim, w „Bogatej” północy. Zepsuła się najwyraźniej deszczownica w niebie… Ciort… strzelił psa budę i pięć metrów łańcucha, mawiał mój kolega Bosman, z którym przeżyliśmy niejeden sztorm…  Gdy nasycił się życiodajną, nawilżającą Boską cieczą, przepasał się grubym kąpielowym ręcznikiem. Pierwsze kroki skierował do wierzy audio. Miał plan. Włączył po kolei zasilanie, wzmacniacze, gramofon, niech kabelki się podgrzeją… w tym czasie podszedł do regału z płytami, trochę trwało zanim znalazł, wysunął w seledynowej kopercie LP.  „The Secret Life of the planta” Stevie Wondera. Mmmhu, moja kochana, co mi dziś zagrasz…? Pieszczotliwie zagadał do swojej „kochanki” Położył płytę na talerzu, przetarł kurz filcem, włączył automat kładący igłę na płycie… Pierwszy utwór to Eden, burza tropikalna, niesie się muzyka wiatru, deszczu, ziemi chłonącej strumienie wody… Czy taka przyszłość nas czeka, słuchanie nagranych dźwięków ulewy, spędzanie czasu pod deszczownicą? Pamiętacie deszcz majowy, gdy słońce grzało, grube krople cuciły naszą młodzieńczą gorącą krew.

– Halo, słucham… zabrzmiało to tak, jakby zgłaszał się zakład pogrzebowy… zdawał sobie sprawę, że wzbudzi w Karolu trwogę…

– Halo, czy to ty Gustawie, zupełnie cię nie poznałem, dobrze się czujesz…?

– halo, słucham? Karol? Tu Gustaw, …

– Guciu, mam pytanie, czy wiesz coś na temat deszczu, kiedy spodziewają się opadów? Nie zdążyłem na wiadomości. Dziś sobota, mam myć auto, nie wiem, czy warto, bo jak pojawi się opad, to moja praca pójdzie na marne…

– Karolu, przecież mycie aut jest zabronione już trzeci miesiąc… chcesz zapłacić mandat, masz na wyrzucenie pięć tysięcy? Lepiej będzie, jak kupisz kilka piw i przyjedziesz do mnie zjemy wspólnie śniadanie… 

– na śniadanie? piwo na śniadanie, no co ty?…

– nie mówiłem, że na śniadanie wypijemy piwo, mówiłem abyś za zaoszczędzone pieniądze z mandatu, który niechybnie byś zapłacił, myjąc auto drogocennym skarbem natury, bez którego ja osobiście mogę umrzeć. Kupił byś łaskawcze kilka piw, przywiózł do mnie, przy okazji zapraszam cię na śniadanie…

– jasne? Potwierdź proszę, masz trzy sekundy… jedna… druga…

– ‘OK, ‘Ok.… dobra jadę… masz jakieś ulubione…

– Słucham?

– Pytam Guciu jakie masz ulubione piwo,

– słyszę Karolu, ty pytasz mnie, w jakim piwie gustuję, po tylu latach znajomości, ty się zapytowywujesz…

– Kilkenny, już wiem, będę za godzinkę…

Odłożył słuchawkę, podszedł do gramofonu, wystartował go ponownie… zasmakowałem w słowie ulewa…. uleeewa… paradiso…

My God, Karolek wie doskonale które piwo preferuję, ale najwyraźniej postanowił zabawić się moim kosztem. Kiedy w 1965 r. Guinness przejmował browar St. Francis Abbey Brewery pozyskał również prawa do receptury oraz marki tradycyjnego piwa Smithwick’s warzonego od 1710 r. Piwo to było również eksportowane za granicę w wersji z nieco większą zawartością alkoholu. Guinness już w momencie przejęcia browaru zdecydował się na zmianę nazwy na Kilkenny argumentując, że wymowa słowa Smithwick’s w niektórych regionach ma konotacje obsceniczne, co z kolei wpływa na mniejszą sprzedaż piwa. Obecnie obie marki funkcjonują równolegle. Kilkenny – marka irlandzkiego piwa, warzonego w stylu czerwonego, Ale (Irish Red Ale) w hrabstwie Kilkenny przez browar St. Francis Abbey Brewery. Browar ten jest najstarszym działającym browarem w Irlandii i znajduje się w przebudowanym klasztorze z XII wieku, a od 1965 r. wchodzi w skład koncernu St. James’s Gate Brewery, a tym samym jest częścią jeszcze większego międzynarodowego koncernu alkoholowego Diageo.

Uśmiechnął się do myśli, która przemknęła jak iskra elektryczna, przez zwoje jego mózgu. Gdy zabraknie wody, będziemy kąpać się w piwie, alkoholu… eee… pora na kawę, bo głupoty baraszkują. Przy parzeniu kawy magiczne czynności mógł wykonywać z zamkniętymi oczami, to zmysł powonienia naprowadzał go na właściwe tory… Dokonuje się – myślał – dokonuje się ewolucyjny zakręt na skalę, której nie jesteśmy w stanie objąć. Być może przyrównywany do rewolucji rolniczej, wynalezienia koła lub pisma…

Obładowany ja dromader Karol, ten imiennik naszego… z uśmiechem na ustach, wparował z wielkim kartonem w łapach, ledwo go było widać zza pakunku.

– co tu Karol, przeprowadzasz się?

– gdzie to postawić, szybko, bo upuszczę.

– na podłodze, najlepiej na podłodze Karolu, Królu mój…

– widzę, że zapowiada się niezła balanga… śmiał się Gustaw

– człowieku, ty wiesz jaka była kolejka, po napoje Bogów, te wyżej procentowane…? uznałem, że zapas się przyda, skoro wody zaczyna brakować…

– doskonale, doskonale zrobiłeś Karolu, niech ci w dzieciach będzie wynagrodzone…

– daj spokój, już mam czwórkę, wyrobiłem normę za Ciebie i siebie… – – słuchaj cyrk jakiś, ludzie zachowują się jak dzicy, jakby już dziś miało zabraknąć wody…

– mają rację, już dziś nie ma wody sześćdziesiąt procent populacji… Woda to jeden z najważniejszych czynników decydujących o losie człowieka. Zdaniem FAO jest to czynnik, który w najwyższym stopniu ogranicza wzrost produkcji żywności na świecie. Wyzwaniem jest taka gospodarka wodą, aby łagodzić jej niedobory w okresach i w miejscach, gdzie jej brakuje.

– planeta się wali, słyszałeś? Od Pine Island, najszybciej topniejącego lodowca na Antarktydzie, oderwał się właśnie fragment góry lodowej wielkości Malty – poinformowała Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Ten wielki lodowiec, o wielkości ponad 300 km kw., od razu połamał się na wiele małych kawałków. ESA opublikowała animację graficzną z narastającymi pęknięciami lodowca.  

– Karol, nie popadaj w panikę, oderwanie się góry lodowej nie ma związku ze zmianami klimatu. Gromadzone od lat 90. dane satelitarne wskazują na to, że pomiędzy lodowcem Amery a jego otoczeniem zachowana jest równowaga, choć latem lodowiec faktycznie intensywnie topnieje. To część normalnego cyklu życiowego lodowca szelfowego, kiedy co 60–70 lat dochodzi do odrywania się potężnych mas lodu – mówi prof. Fricker. Według glacjologa Australijskiego Programu Antarktycznego, dr. Bena Galton–Fenziego oddzielenie się lodowca nie wpłynie bezpośrednio na poziom morza. – Cały lodowiec już wcześniej zanurzony był w wodzie – trochę tak, jak kostka lodu w szklance wody – mówi.

– musimy mieć świadomość faktu, Ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca wynosi obecnie 0,23 km3 Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że wielkość ta obejmuje głównie wody słone, a ponadto, jeżeli sprawdzą się prognozy demograficzne w 2025 roku może ona wynosić zaledwie 0,17 km3. W rzeczywistości na każdego mieszkańca Ziemi przypada 7300 m3 wody rzecznej.

Przeszli do kuchni, na blacie jadalnym stało przygotowane śniadanie…

– jemy tu czy w salonie? Masz jakaś propozycję Karolu?

– tu, jest ok’ – ale specjały, dżem z gorzkich pomarańczy, croasanty, masełko, wszystkiego nie da się wymienić…

– masło kozie, mam nadzieję, że nie masz uprzedzeń, sery polskie, selekcjonowane przez wybitnego specjalistę, mojego znajomego, Gieno Mientkiewicza

– tu cię mam, Guciu. Znam, poznałem na targach żywności ekologicznej w Łodzi. Dziennikarz kulinarny, smakosz, największy znawca polskich serów zagrodowych. Od lat przemierza Polskę wzdłuż i wszerz – od Suwałk po Karkonosze, od Szczecina po Bieszczady w poszukiwaniu prawdziwych serów. Owcze, kozie, krowie, świeże i dojrzałe, pokryte szlachetną pleśnią i dymną skórką. W kuchni ceni tradycję, ale nie boi się zanurzyć kawałka roqueforta w gorzkiej czekoladzie a smażonego szczupaka podać z truskawkami.

– Świetny gość i wiesz co? Już w kolejną sobotę Gieno Mientkiewicz poprowadzi w Kulinarne Atelier warsztaty, na których dowiemy się wszystkiego, co trzeba wiedzieć o serach. Opowie czym są sery zagrodowe, jak się je wytwarza, skąd pochodzą, gdzie je można nabyć. Dodatkowo doradzi, jak znaleźć smaczny ser, na co zwrócić uwagę przy jego kupnie, a także w jaki sposób przechować go w domu.

– wybieram się …

To świetnie, ale teraz zapraszam na popas… 

Gustaw zmienił muzykę, popłynęły sonety Chopina… Karol zwolna rozsmarowywał masło na połówce croasanta, zamyślony słuchał, po chwili zastanowienia rzekł…

– Sonaty Chopina zajmują w historii muzyki XIX wieku miejsce wyjątkowe pośród najwspanialszych dzieł Beethovena, Schuberta, Liszta i Brahmsa. Chopin skomponował cztery sonaty. Są to, w kolejności powstania:

Sonata c-moll op. 4 (data powstania 1827-1828, pierwsza publikacja 1851)

Sonata b-moll op. 35 (Marsz żałobny 1837, całość 1839, publikacja 1840)

Sonata h-moll op. 58 (1844, publikacja 1845)

Sonata g-moll na fortepian i wiolonczelę op. 65 (1846-1847, publikacja 1847) 

Jak słyszę Karolu, z powyższego zestawienia sonaty Chopina nie stanowią zjawiska jednorodnego ani pod względem okresu powstania czy publikacji, ani nawet obsady (3 sonaty fortepianowe, jedna na fortepian i wiolonczelę). Obok Sonaty c-moll op. 4, utworu bardzo wczesnego, mamy tu Sonatę g-moll op. 65, a więc dzieło zamykające twórczość kompozytora. Komentatorzy podkreślają w związku z tym nierówną wartość sonat: wybitność, wręcz genialność sonat b-moll i h-moll, niezwykłość Sonaty g-moll jako utworu ostatniego z opusowanych przez Chopina i zapowiadającego nowy styl, wreszcie szkolny jedynie charakter Sonaty c-moll.

Dokładnie, masz rację. Mimo tej różnorodności natrafiamy także na cechę wspólną. Jest nią zakorzenienie tych dzieł w klasycznej tradycji sonaty jako utworu cyklicznego (czteroczęściowego, jak w wielu sonatach fortepianowych Beethovena). Te klasyczne ramy Chopin potrafił wypełnić treścią całkowicie nową, tworząc arcydzieła sonaty romantycznej.

Karolu masz wiedzę oraz wybitną zdolność opisywania dzieł, co powiesz o poszczególnych utworach, które przygotowałem na naszą ucztę, niech ona nie tylko ciału służy, „nie tylko chlebem człowiek żyje” powiedział Pan.

Świetnie to ująłeś Guciu, ale słodzisz mi za bardzo… nie wiem, czy podołam…

– nie kryguj się, niech zstąpi duch twój, porusz swa duszę, dalej opowiadaj…

Karol, sięgnął po kolejnego croasanta, po słoik dżemu z marakują oraz ser Gordon Blue, …

– szokuję sobie najwspanialszą kanapkę na naszej półkuli, wygłosił orędzie z uśmiechem.

Pierwsza Sonata c-moll op. 4 pochodzi z okresu studiów kompozytorskich w Warszawie w Szkole Głównej Muzyki u Józefa Elsnera, któremu została zadedykowana. Ten młodzieńczy utwór, niepozbawiony cech „kompozycji szkolnej”, nie wytrzymuje porównania z dojrzałymi dziełami Chopina i jest niezmiernie rzadko wykonywany. Wielbiciele muzyki Chopina z zaskoczeniem odkrywają w nim menueta (cz. II), jakże nietypowego dla autora ballad i mazurków, a także niezwykłe metrum 5/4 w części III (Larghetto).

Karol, mówił i komponował kolejnego sandwicza, Gucio znał ten smak, powstającego dzieła dorównującemu płynącej muzyce. W ruch poszła kolejna połówka francuskiego rogalika, teraz dla odmiany, Karol sięgnął po Stilton – typ pleśniowego sera angielskiego. Produkowanego w dwóch odmianach: niebieskiej i białej. Jest wytwarzany głównie w hrabstwach Derbyshire, Leicestershire i Nottinghamshire. Nazwa pochodzi z miejscowości Stilton w hrabstwie Cambridgeshire. Ma barwę od biało-kremowej do bursztynowej, poprzecinany siateczką niebieskich żyłek. Ma twardą, chropowatą, pomarszczoną skórkę, uformowaną na skutek działania różnych rodzajów pleśni, pokrytą drobnymi otworami po nakłuwaniu sera igłami, po to, aby powietrze wniknęło do wnętrza sera oraz charakterystyczny zapach, przypominający gruszki. Smak powinien być ostry z wyczuwalnym aromatem ziół i niebieskiej pleśni. Zbyt młody Stilon może być gorzki.

– Wyśmienicie Karolu, wyśmienicie, napijesz się jeszcze kawy?

– Jeżeli już pytasz to, chętnie napiłbym się herbaty, zwykłej śniadaniowej…

– z największą przyjemnością Tobie przygotuję, a ty mów dalej, muzyka płynie…

– Trochę czasu minęło zanim powstał drugi z naszego zestawienia utwór. Dopiero po z górą dziesięciu latach, niedługo po powrocie z podróży na Majorkę artysta tworzy Sonatę b-moll op. 35, jedno ze swoich szczytowych dzieł. Wiadomo, że jako pierwszy powstał słynny Marsz żałobny, który zadecydował o wyrazie całej kompozycji. Często porównuje się Sonatę b-moll do wielkiego dramatu, prowadzącego do tragicznego rozwiązania w Marszu żałobnym (cz. III), po którym następuje jedynie „niedługi finałek” (Chopin). Siła ekspresji poszczególnych części – aktów tego dramatu, a raczej tragedii, jest tytaniczna. Po burzliwej części pierwszej Grave-Doppio movimento (z wyraźnym konfliktem dwóch tematów i porywającym przetworzeniem) pojawia się Scherzo, będące kontynuacją dramatu, po czym rozpoczyna się Marsz żałobny. Po nim – krótki, zagadkowy epilog (Presto).

Przed Karolem pojawiła się filiżanka z herbatą, właściwie to dwie filiżanki, druga powędrowała przed Gustawa. Do tego gustowny czajniczek pamiątka z Muzeum Chopina na Tamce.

Karol zaczął siorbać i cmokać, mówiąc delicious, delicious, wyśmienita.

– Jak ty to robisz Guciu, nigdzie nie mam ojkazji, jedynie u ciebie tak smaczna herbata bywa…-       może to sprawa miejsca, lub wody…

– O tak, wody, rzeczywiscie…

– No to do wody, pardon do roboty… 

Trzeci utwór Sonata h-moll op. 58 to kolejne arcydzieło – synteza późnego okresu twórczości. Jakże inna od poprzedniej. Bardziej epicka niż dramatyczna, pełna refleksyjności i intelektualnego dystansu, zmierzająca do afirmacji świata w części czwartej, finałowej. Słyszymy w niej echa innych gatunków: część II to pogodne Scherzo, następna (Largo) wydaje się nokturnem wpisanym   w sonatę. Nie brak opinii, że jest to największe, najgłębsze z dzieł Chopina.

I czwarty utwór. Sonata g-moll na fortepian i wiolonczelę op. 65 to najpóźniejsza z sonat i jednocześnie „opus ostatnie”. Szeroko rozbudowane dzieło składa się z czterech części, powiązanych motywicznie. Wyjątkowa wartość utworu polega na wyraźnym świadectwie poszukiwania przez Chopina nowej drogi twórczej, nowego stylu, którego niestety nie dane już było kompozytorowi kontynuować.

– jesteś wielki Karolu, doskonale to ująłeś… przyjacielu. Uporządkowali kuchnię, wyłuskali z kartonu sześciopaka, po butelce różowego Kilkenny / Guinnessa. Udali się na taras. Rozsiedli się na ratanowych, fotelach… Ulicą przechodziła grupka młodych ludzi, futerałami od instrumentów muzycznych, można by z nich oktet ustawić…

– co mogli by zagrać…? zastanawiał się głośno Karol… 

– „Symfonia rustica” na osiem instrumentów dętych i dwie orkiestry smyczkowe Andrzeja Panufnika, wypalił Gucio, pod warunkiem, że zapomnimy o orkiestrach, ale to trudne by było…

 – Mam, przypomniałem sobie, mogli by zagrać jako Oktet smyczkowy Es-dur, op. 20 Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego oraz dwa utwory na oktet smyczkowy op. 11 Dymitra Szostakowicza.

– znakomicie Gustawie, mam dla ciebie niespodziankę, Karol podniósł ciężko z głębokiego siedliska fotela, znikając w cieniu mieszkania…

Gustaw przymknął oczy i w myślach wypowiadał słowa,

Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię radości przy Tobie i wieczne szczęście …

Pojawił się Karol, wiecznie uśmiechnięty imiennik naszego… z pucharami lodów… – oderwałem kawałek od płynącej z Antarktydy góry lodowej, możemy zrobić na niej interes, tyle lodów niczyich, poporcjujemy i sprzedamy zanim góra się rozpłynie w oceanie…

– Już Karolu byli, jedni co „lody kręcili” na Krakowskim Przedmieściu… my się nie bierzmy, to nie nasza branża… nie nasza branża… lepiej zagraj coś, fortepian w salonie czeka … dawno na nim nikt nie grał…

– lody jem, jem lody… mam zajęte ręce, a poza tym słucham Chopina.

Słuchaliśmy, delektowaliśmy lodami jak dawniej, wspominaliśmy dziewczyny, których już nie ma… słuchaliśmy Chopina… Niedziela Biblijna i IV Narodowe Czytanie Pisma Świętego są obchodzone w Kościele katolickim w Polsce w niedzielę 26 kwietnia 2020 r. Do wspólnotowej lektury została wybrana tym razem Ewangelia według św. Mateusza. W tę niedzielę rozpoczyna się też 12. Tydzień Biblijny, który będzie trwał do soboty 2 maja 2020.

… Gustaw był już myślami gdzie indziej…

„Głównym celem Narodowego Czytania Pisma Świętego rozpoczynającego Tydzień Biblijny, jest zaproszenie wierzących do osobistej, codziennej lektury i rozważania fragmentu Pisma Świętego, który otrzymamy w kościele” – powiedział ks. prof. Henryk Witczyk, przewodniczący Dzieła Biblijnego im. św. Jana Pawła II. „Misterium Słowa, które stało się Chlebem życia” to hasło tegorocznej Niedzieli Biblijnej i Narodowego Czytania Pisma Świętego. Nawiązuje ono do przesłania trwającego roku duszpasterskiego, który jest poświęcony Eucharystii. Hasło odnosi się do Prologu Ewangelii według św. Jana, gdzie są słowa „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” oraz do 6. rozdziału Ewangelii św. Jana, w której Jezus Chrystus mówi o Sobie, że jest „chlebem życia”. Dzieło Biblijne chce podczas tegorocznego Tygodnia Biblijnego uczcić również 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Ks. Witczyk podkreślił, że jego nauczanie jest ponadczasowe, ponieważ wynikało z Ewangelii. Przypomniał też, że Papież Polak, umierając, prosił, by czytano mu Ewangelię według św. Jana.

Wyrwał go sygnał komórki, spojrzał na Karola, który zaspokojony obfitym deserem przysnął w fotelu. Gustaw spojrzał na wyświetlacz, numer bez identyfikacji, dzwonił nerwowo nadal – nie odbieram połączeń bez identyfikacji, odwrócił aparat na „plecy” sygnał zamilkł… Podszedł do gramofonu. Przełączył urządzenia na tuner, nie budził drzemiącego Karola, w radio mówił najważniejszy Karol, nasz Jan Paweł II, trwała transmisja archiwalna z 1999 roku z Uniwersytetu Toruńskiego. …Najważniejsza jest modlitwa, „Bóg może świat ten zburzyć i drugi postawić, ale bez woli naszej nie może nas zbawić”.

Artur Różański

Wybrane materiały z Internetu

Views: 10