„IDĘ PROSTO DO KRAWĘDZI, IDĘ DO KOŃCA/ IDĘ TAM, GDZIE WSZYSTKO, CO UTRACONE, ZOSTAJE NAPRAWIONE”.
Czwartek, może środa lub wtorek, jednym słowem, kolejny dzień świstaka. Płynąca z radia muzyka z wolna, nieśpiesznie docierała do jego świadomości, ukrytej głęboko w szarych zwojach synapsów. Wymagało to od niego nie lada ekwilibrystyki, miał w czynnościach tych niejaką wprawę. Dawał polecenie do ośrodka zarządzania, aby podniosły się powieki, gdy rozpoznał wiszący na suficie wenecki żyrandol, pamiątka z podróży poślubnej po Włoszech. Kolejnym krokiem było napinanie kolejno mięśni pośladków, nóg, rąk. Na zakończenie podnosił głowę, obracał nią na lewo, na prawo i wydawał przeraźliwy krzyk…
– fertig, ich bib ferii… oprzytomniał, z miejsca dotarły do niego słowa… Bob Dylan będzie grał Chopina. Zagadka? Tak zdawkowa informacja budzi natychmiast pytania! – co oni mają na myśli? Zagra Chopina jako postać w filmie? muzykę?…
Myślał, szedł w kierunku łazienki, musiał się dobudzić, w tym czasie z tunera popłynęło Radio GAGA / Quenn
I’d sit alone and watch your light
My only friend through teenage
night And everything I had to know…
Wyszedł gruntownie odnowiony, zabrakło tylko eau toilette, zapomniał dokupić, nie było nikogo kto by przypomniał… skierował kroki do kuchni, rozpoczął rytuał parzenia kawy, pieczenia crousantów, szykowania sałatki, wyjmowania składników z lodówki.
Myśli zaprzątała mu informacja o Dylanie…
Z tunera dobiegało powolne recytowanie informacji, …Pandemia przynosi też wzmożoną aktywność 78-latka. Pierwszy noblista pośród muzycznych gwiazd nieustannie odwołuje się do największych arcydzieł literatury. Ostatnia studyjna płyta „Tempest” z 2012 r. nawiązuje do pożegnalnej tragedii Williama Szekspira, a pierwszy od lat, wydany pod koniec marca singiel „Mourder Most Foul” oparty jest na frazie zaczerpniętej ze sceny spotkania Hamleta z duchem ojca.
… https://youtu.be/PS4gsWDSn68
Komentatorzy Dylana łączą powrót barda z poczuciem zagrożenia, ale także chęcią dodania otuchy Amerykanom. „Mourder Most Foul” to muzyczny poemat, trwa siedemnaście minut i nawiązuje do wstrząsu, jaki wywołał w pokoleniu Dylana zamach na prezydenta Johna Kennedy’ego. Ale tekst usiany nawiązaniami do wielu utworów przypomniał też powiew świeżości po amerykańskiej inwazji The Beatles. Lennon i McCartney nauczyli się od barda, że trzeba pisać autorskie piosenki, on wypalił z nimi fajkę pokoju i zmienił gitarę akustyczną na elektryczną. Poetyckie rozliczenie z amerykańskim snem zrobiło wielkie wrażenie na fanach i singiel zajął najwyższe miejsce na liście US Rock Digital Song Sales. To jedyny od 1962 r. w dorobku barda hit na szczycie Billboardu.
Gustaw, siedział na hookerze przy kuchennym blacie, który świetnie się sprawdzał, aby zjeść szybkie śniadanie, wypić szybkiego drinka, ewentualnie posiedzieć z kimś chętnym do dyskusji akademickich. Patrzył w okno, obserwował krążącego wysoko jastrzębia, najwyraźniej upatrywał on w pobliskim parku zwierzyny, ostatecznie to czas branchu. Powodzenia mistrzu, mruknął Gustaw. Kończył posiłek, uzupełnił kubek kawą, dodał śmietankę, postanowił zaspokoić swoje łakomstwo kanapką z serem niebieskim Gordon Blue pod obfitą kołderką marmolady z gorzkich pomarańczy, … na tym nie koniec, zaczął się przygotowywać do pochłonięcia czekającej w chłodziarce wielkiej wspaniałej WZ-tki, … odezwał się telefon, po brzmieniu rozpoznał, że to Karol, ten zawsze uśmiechnięty imiennik naszego…
-Gucio? … usłyszał w słuchawce, przestawił na głośne mówienie…
– to ja, Gucio, buon amico Karolu, co masz…?
– ciekawostkę, czytam akurat książkę o „naszym” Tyrmandzie, Leopoldzie Tyrmandzie. Znalazłem fragment, w którym autor podaje… posłuchaj przeczytam, brzmi to tak, – Co za cholerne ścierwo ten Tyrmand – pisał o nim Kisiel. – Cóż to za świnia, wyrzutek społeczeństwa. Człowiek, który mógł opisać ulicę Żelazną, wyjechał. Jak on mógł nam to zrobić?
– Oczywiście należy przyjąć to w cudzysłów, znając Kisiela i czasy, gdy panowała ostra cenzura i to, że Kisiel był objęty zakazem druku. – Oczywiście Karolu… inaczej nie można tylko cudzysłów…
… rozmowa się rozkręcała, Karol opowiadał wrażenia z wizyty w Operze na „Halce” Trelińskiego… nie zanosiło się na szybkie zakończenie… Gusta, działał na dwa fronty, jednym uchem słuchał Korola, drugim radia…
…Spiker w dwójce kontynuował podawanie ciekawostek o bardzie wielu pokoleń, Laureacie pokojowej nagrody Nobla. Od lat mówiło się o tym, że Akademia Szwedzka mogłaby w XXI w. zejść ze zmurszałego Parnasu i dać nagrodę twórcy znanemu nie tylko profesorom, nałogowym czytaczom, snobom oraz osobom łączącym te cechy w różnych kombinacjach. W Polsce jeden z entuzjastów barda powiedział gdzieś około 2010 r., że gdyby szwedzcy akademicy nie byli tak twardymi konserwatystami, daliby Nobla właśnie Dylanowi. Kiedy jednak jego dezyderat okazał się w końcu spełnionym proroctwem, sprawy zaczęły się komplikować.
Najpierw było opóźnienie. Laureaci nagród Nobla ogłaszani są w kolejnych dniach pierwszego pełnego tygodnia października (z wyjątkiem Nagrody Pokojowej). Literatura wypada w czwartek. W stosownym dniu 2016 r. nie podano oczekiwanego komunikatu, lecz powiadomiono, że nastąpi to za tydzień. Obserwatorzy już w tym momencie mogli się zorientować, że Akademia ma jakiś problem i prawdopodobnie nie może dojść do jednomyślności.
Kiedy w końcu ogłoszono, że laureatem jest Bob Dylan, przyszła fala komentarzy i postów, entuzjastycznych albo pełnych zawodu. Przyszła i przeszła, i tylko sam laureat nie dał znaku życia. Akademia Szwedzka po kolejnych dwóch tygodniach ogłosiła, że rezygnuje z prób skontaktowania się z nim. Dopiero wtedy odezwał się, usprawiedliwiając swoje zniknięcie niewiarą w prawdziwość informacji o przyznaniu mu nagrody. No cóż, Donald Tramp miał niebawem zostać prezydentem elektem Stanów Zjednoczonych, a Milo Yiannopoulos czaił się już do skoku na media głównego nurtu. W takiej sytuacji trudno ufać prowokacyjnym pogłoskom.
Przez kolejne tygodnie Dylan nie dawał jasnej odpowiedzi na pytanie, czy przyjedzie na rozdanie Nobli do Sztokholmu i czy w ogóle przyjmuje to wyróżnienie. (Gdyby nie przyjął, miałby dwa precedensy – Sartre’a i Pasternaka, jeden osobisto – polityczny, drugi polityczny). Na kilka dni przed ceremonią wręczenia nagród oznajmił, że nie pojawi się na niej z powodu „innych zobowiązań”. To, co dzieje się wewnątrz grona członków Akademii Szwedzkiej, nie wychodzi na zewnątrz (chyba że po dwóch-trzech pokoleniach), ale wolno przypuszczać, że w tym momencie ci z nich, którzy oponowali wobec kandydatury Dylana, już na pewno z trudem ukrywali złośliwe uśmieszki. Ostatecznie na ceremonii w Sztokholmie wystąpiła ambasador USA w Szwecji i to ona odczytała podziękowania. Tekst wykładu opublikowano w czerwcu 2017 r. na stronie internetowej nagród Nobla. Jest utrzymany w stylu podobnym do wystąpień innych laureatów – z odwołaniami do „wielkich dzieł” i osobistymi reminiscencjami. Jego ostatnim zdaniem jest homerycka inwokacja do Muzy śpiewającej poprzez poetę. Gdyby Dylan był go wygłosił, ten wykład zabrzmiałby bardziej tradycyjnie niż na przykład noblowskie wystąpienie Dario Fo, które składało się częściowo z pantomimy.
Z jednej strony Nobel dla Dylana był dobrym pomysłem. „Poezja” to nie tylko Wergiliusz, Dante i T. S. Eliot albo Miłosz z Szymborską. Co więcej, kiedy przypomnimy sobie wskazania Alfreda Nobla w sprawie tego, za co twórcy powinni dostawać jego nagrodę w dziedzinie literatury, wyjdzie na jaw, że Bob Dylan spełnia warunki fundatora znacznie lepiej niż wielu laureatów z poprzednich lat. Po trzecie zaś – jego twórczość oddziałuje na odbiorców szerzej i mocniej niż twórczość literatów z „górnych półek”. Teksty Dylana znają na pamięć miliony ludzi na całym świecie. Który ze współczesnych poetów może to powiedzieć o swoich? Wreszcie, po czwarte, wiele razy po ogłoszeniu laureata pytaliśmy siebie nawzajem „kto to, do cholery, jest?!” albo chyłkiem odpalaliśmy Wikipedię. Przy Dylanie nie było takich niepokojów. Warto też przypomnieć, że w gronie laureatów literackiego Nobla znajduje się Winston Churchill, którego „literatem” nie da się nazwać nawet po lekturze wszystkich dwunastu tomów jego pamiętników, a także niemało twórców uhonorowanych z przyczyn bardziej politycznych niż artystycznych oraz cała kohorta pisarzy skandynawskich, o których dziś nie pamiętają nawet ich krajanie. O tym, jak się w tej konstelacji ostatecznie usytuuje Bob Dylan, przekonamy się za jakieś pół wieku.
To aktywa. A teraz pasywa – widoczne, kiedy popatrzeć na sprawę „systemowo”. Casus „Nobel dla Dylana” ujawnił, że różnica między „kulturą wysoką” i „niską” wcale nie jest tak zdezaktualizowana i przestarzała, jak twierdzą postępowi humaniści akademiccy. Co prawda niewielu poważnych ludzi wartościuje dziś wytwory kultury pod względem ich „szlachetności” i twierdzi, że piosenki Boba Dylana albo Beatlesów są „gorsze” od wierszy Dylana Thomasa (na cześć którego Robert Allen Zimmerman przyjął swoje drugie nazwisko) i Wystana H. Audena – ale ten stary podział utrzymuje się wciąż siłą bezwładu w działaniu urzędowych instytucji kultury.
W najnowszej kwietniowej piosence „I Contain Multitudes” zaczerpnął tytuł z poematu XIX-wiecznego poety Walta Whitmana „Song of Myself”. To beatnikowski kolaż, w którym znajdują się odwołania do tragicznie zmarłej Anne Frank, ale także do Edgara Allana Poe, Williama Blake’a, The Rolling Stones, Davida Bowiego i Indiany Jonesa. Jak Szekspir w „Sonetach” rozlicza się z tajemniczą kochanką, która dzieli dziś łoże z innym mężczyzną. Z piosenki bije poczucie ostateczności. „Dzisiaj, jutro i wczoraj/ Kwiaty umierają jak wszystko” – śpiewa bard. „Będę grał sonaty Beethovena i preludia Chopina” – woła. Ale daje też nadzieję: „Idę prosto do krawędzi, idę do końca/ idę tam, gdzie wszystko, co utracone, zostaje naprawione”.
A w serwisie Netflix można oglądać ponaddwugodzinny dokument Martina Scorsese „Rolling Thunder Revue” z udziałem Dylana. W obszernym wywiadzie wspomina słynną trasę koncertową z 1975 r., którą nawiązał do tradycji objazdowej rewii i cygańskich taborów. Od miasta do miasta jechał konwój kamperów i autobusów, a jeden z nich prowadził sam Bob. Na pokładzie znaleźli się m.in. legendarny poeta Allen Ginsberg, scenarzysta Sam Shepard („Zabriskie Point” i „Raport Pelikana”) i sławy sceny folkowej, w tym Joni Mitchell. Oglądaliśmy młodziutką Patti Smith. https://youtu.be/PS4gsWDSn68
Dokument oparty jest na archiwalnych zapisach koncertów, głównie z kompozycjami z albumu „Desire” z udziałem skrzypaczki Scarlet Rivera. To jej Bob zawdzięczał pomysł na koncertowy makijaż, bo jako dziewczyna jednego z muzyków Kiss zabrała go na show kwartetu. Niesamowita jest energia występów, podczas których bard występuje w pełnym świetle, śpiewając i grając z energią rockowej gwiazdy. Siła emanuje z niego także podczas bezpośrednich spotkań z fanami. Wzruszają jego rozmowy z Joan Baez o tym, jak skończyła się ich miłość.
Osobny rozdział stanowi spotkanie z Dylanem młodziutkiej Sharon Stone, która marząc o zostaniu filmową gwiazdą, przyszła na koncert w koszulce Kiss. Dokument pokazuje też, jak po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z Wietnamu Dylan z wroga Białego Domu za prezydentury Richarda Nixona stał się nieformalnym doradcą demokraty Jimmy’ego Cartera, który również był na widowni jednego z koncertów „Rolling Thunder Revue”…rozmowa przeciągnęła się o półtorej godziny, z powodu planów jakie sobie robili w związku z majówką. Ustalili wreszcie, że pojadą do Krakowa… pociągiem, aby móc degustować tam miejscowe trunki wysoce procentowe. Uznali jednocześnie, that they are going alone, without girls.
Gustaw nie przyznał się Karolowi, że miał swego czasu dziewczynę w Krakowie, Karol natomiast, studiował w Krakowie na UJ filologię włoską, miał tam grono przyjaciół, z którymi nie stracił kontaktu, dodatkowo przez przypadek poznał damę serca Gucia, o czym ten nie miał pojęcia. Szykowała się niezła zabawa.
Odłożył słuchawkę,
– potrzebuję cofeiny, szybka kawa, śmietanka, kanapka z …
– HEY JOE / Otis Taylor… ciekawe czy rozpoznacie wszystkich…
Bonus…. https://youtu.be/YqB8Dm65X18 :)
Artur Różański
Wybrane teksty z Internetu. Wybrany tekst Bob Dylan / Jacek Cieślak
Views: 0
NAJNOWSZE KOMENTARZE