Patrząc na końcówki mocy Project T-1 firmy Marantz, co nas może jeszcze zaskoczyć w dziedzinie audio.

Gdyby w 1990 roku ktoś by powiedział, że do 1997 roku społeczność hi-fi domagałaby się triod single-ended i systemów tubowych, że Quad, McIntosh i Marantz wznowią swoje lampowe klasyki, Mobile Fidelity otworzy nową tłocznię winyli i że Krell, i Audio Research wprowadzą wzmacniacze zintegrowane, nie uwierzylibyśmy.

Tak się składa, że firma Marantz jest taką, która też jest w stanie zmierzyć się z ekstremalnym high-endem, zapotrzebowaniem na urządzenia wysokiej klasy. W końcu jest to firma posiadająca olbrzymie doświadczenie, zasoby, z legendarnym Kena Ishiwatą na czele.

Project T-1 będący dziełem inżyniera Marantza, pana Kosaku Ueno jest zarazem szalony a z drugiej strony niesamowity. Project T-1 projekt został zainicjowany w 1989 roku, sześć lat przed pokazaniem go w Japonii na  targach audio w październiku 1995 roku przez Kena Ishiwatę.

Patrząc na Project T-1 od samego początku mamy świadomość, że znajdujemy się w obecności czegoś wyjątkowego, głównie z tego powodu, że wygląda jak żaden inny wzmacniacz, który pojawił się przed nim. Projekt budowy miał on mieć charakter absolutny: żadnych ograniczeń w zakresie części i poniesionych kosztów. To jednocześnie wyjaśnia wysoką cenę urządzenia. Pierwotnie 50000 euro za monoblok.

Jeden monoblok T-1 ma wymiary 556x495x496mm (szer.) i waży 65kg. Para tych 50-watowych monobloków zajmuje dużo miejsca na podłodze, co może budzić niemałe zaskoczenie audiofilów.

Obudowa Project T-1 wykonana jest z odlewanych ciśnieniowo płyt aluminiowych wspartych na stalowych ramach. Powleczona jest w znacznym stopniu miedzianą powłoka.  

Przedni panel przyciąga wzrok swoim wyglądem w stylu „retro”. W centralnej części znajduje się okrągły wskaźnik przypominający starsze projekty Marantza, te sprzed 40 – 50 lat. Poniżej znajduje się selektor do wyboru między monitorowaniem lamp stopnia wzmocnienia (V1 i V2), lamp sterujących (V3 i V4) lub lamp końcowych (V5 i V6). Po prawej stronie znajduje się włącznik/wyłącznik, a po lewej potencjometr wzmocnienia.

Tył końcówki wypełniony ogromnym radiatorem, zestawem masywnych zacisków głośnikowych i zbalansowanych XLR umożliwiających podłączenie źródła lub przedwzmacniacza.

Ueno-San albo ma świetne poczucie humoru, albo po prostu rozumie psychotykę lampową lepiej niż większość: końcówka T-1 wyposażona jest  zarówno w lampy 300B, jak i 845. Jednak prawdziwym plusem dla entuzjastów SET jest mały drobiazg: 300B nie są lampami wyjściowymi.

Projekt T-1 wykorzystuje cztery 845 triody jako stopień końcowy – wyjściowy, sterujący.

Dodatkowo wykorzystuje jedną lampę prostowniczą 5U4G w stopniu zasilania.

Cztery triody 300B pracują w stopniu wejściowym końcówki.

Monoblok posiada 4 transformatory – wszystkie wyprodukowane przez UTC (United Transformers Corporation) w Stanach Zjednoczonych. Transformator wejściowy to LS-10X, międzystopniowy to LXS-2, sterownik to LS-56 a transformator wyjściowy to LS-6L4. Urządzenie wyposażone jest w rezystory Dale, gniazda lamp Johnson, okablowanie wewnątrz wykonane w technologii punk-punkt.

Urządzenie zawiera mikroprocesor, który monitoruje stan wzmacniacza i zapobiega przeciążeniu podczas włączania, a także zabezpiecza wzmacniacz przed sytuacją, gdyby ktoś zapomniał podłączyć kolumny głośnikowe.

Moc żarnika lamp pochodzi z półprzewodnikowych źródeł prądu stałego, co zapewnia ich dłuższą żywotność i stabilność. Dzięki temu Marantz może twierdzić, że T-1 powinien być „… tak niezawodny jak wzmacniacz półprzewodnikowy”. T-1 działa w trybie push-pull, w całej klasie A, jest zrównoważony w całym zakresie i bez ujemnego sprzężenia zwrotnego.

Dostarczył Krzysztof Figas
Opracował Marek Z. R.

 

Views: 39